Struktury PiS w Łodzi zostały rozwiązane - poinformował rzecznik PiS Adam Hofman. Decyzja ma związek ze środowym głosowaniem łódzkich rajców, którzy przyjęli uchwały w sprawie zamiaru likwidacji 19 szkół w mieście.

Z partii zostali wykluczeni ci radni PiS, którzy opowiedzieli się w środę za uchwałami w sprawie zamiaru likwidacji szkół. Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że decyzja ta objęła także wiceprezydenta Łodzi Krzysztofa Piątkowskiego, który przygotował projekty uchwał; poparli je radni PO i większość radnych PiS. Przeciw byli radni SLD.

W czwartek m.in. na temat sytuacji w Łodzi rozmawiał Komitet Polityczny PiS oraz Komitet Wykonawczy ugrupowania.

Środowemu głosowaniu w Łodzi towarzyszyły protesty nauczycieli, rodziców i uczniów.

Piątkowski jest odpowiedzialny we władzach miasta za oświatę. Według niego, łódzka edukacja jest niedoinwestowana i potrzebuje pieniędzy m.in. na remonty. Zdaniem Piątkowskiego, w ostatnich czterech latach ubyło z łódzkich szkół prawie 9 tysięcy uczniów, a w tym samym czasie koszty utrzymania placówek oświatowych wzrosły o 165 mln zł.

Zdaniem władz miasta likwidowane mają być placówki, które mają zbyt mało uczniów, bądź niespełniające norm bezpieczeństwa. Po ogłoszeniu tydzień temu zamiaru likwidacji 19 szkół, rozpoczęły się w nich protesty uczniów, nauczycieli i rodziców. Przeciwko likwidacji szkół protestuje także Związek Nauczycielstwa Polskiego.

Tej decyzji sprzeciwiło się także łódzkie PSL. Z kolei lider SLD w Łódzkiem Dariusz Joński w piśmie skierowanym do wojewody zwrócił uwagę, że przygotowany przez władze miasta projekt likwidacji i wygaszania szkół powstał m.in. "bez jakichkolwiek konsultacji ze środowiskiem nauczycieli, rodziców, kuratorium oświaty czy opinii związków zawodowych".

W czwartek delegacja uczniów, nauczycieli, przedstawicieli ZNP i radni lewicy spotkali się z wojewodą łódzkim Jolantą Chełmińską i przekazali jej pismo, w którym proszą o sprawdzenie - pod względem prawnym - uchwał łódzkiej Rady Miejskiej w sprawie likwidowanych szkół.

Wojewoda ma na to 30 dni od chwili, kiedy "taka uchwała trafi na jej biurko". Chełmińska w rozmowie z PAP przypomniała, że wojewoda "nie bada zasadności uchwały, a jedynie sprawdza ją pod względem prawnym".