Więzienie w zawieszeniu za katowanie internowanych w stanie wojennym. W szczecińskim Sądzie Rejonowym zapadł wyrok ws. kilkunastu strażników z więzienia w Wierzchowie Pomorskim. 30 lat temu trafili tam między innymi Marian Jurczyk i Artur Balazs.

Szczeciński sąd wymierzył 11 strażnikom z Wierzchowa Pomorskiego kary od 1,5 roku do dwóch lat więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Skazani muszą również zapłacić grzywny. Żaden z nich nie pojawił się na ogłoszeniu wyroku.

Wyrok jest nieprawomocny. Na razie ani prokurator IPN, ani obrońcy strażników nie podjęli decyzji ws. ewentualnego odwołania od wyroku.

Sprawa dotyczyła wydarzeń z 13 lutego 1982 roku. Sąd orzekł, że nie ma wątpliwości, iż strażnicy psychicznie i fizycznie znęcali się nad działaczami "Solidarności", internowanymi w obozie w Wierzchowie Pomorskim. Bili internowanych, grozili im śmiercią i wyzywali. Sąd uznał również, że oskarżeni popełnili zbrodnię komunistyczną, a także przeciwko ludzkości.

Prok. Iwona Chamionek z Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu IPN, która żądała dla oskarżonych kar zbliżonych do wymierzonych, podkreśliła w rozmowie z dziennikarzami po ogłoszeniu wyroku, że jest z niego zadowolona. Przyznała, że kara ma znaczenie symboliczne. Jedyną uciążliwością wobec skazanych będą grzywny, które zasądzono sporo niższe od tych, o jakie wnioskowałam - dodała.

"Generał dał nam pałę, więc będziemy lali!"

Uzasadniając wyrok sąd przypominał okoliczności wydarzeń w Wierzchowie. To internowani byli atakowani, a nie odwrotnie - zaznaczył sąd, nawiązując do linii obrony. Podkreślił, że żaden z funkcjonariuszy nie doznał obrażeń.

Mówił, że był to terror na tle politycznym. Wskazywały na to m.in. wyzwiska, jakimi strażnicy obrzucali internowanych - jak "wałęsiaki" - czy okrzyki: Generał dał nam pałę, więc będziemy lali.

Sąd odrzucił też argumenty obrony, że strażnicy wykonywali jedynie rozkazy. Każdy człowiek ma możliwość wyboru. Byli tacy po drugiej stronie. Wybór mieli też funkcjonariusze. Każdy z nich mógł powiedzieć "nie". Człowiek ma nie tylko prawo, ale i obowiązek rozważenia, czy rozkaz jest zgodny z prawem - podkreślał. Dodał, że nie padł rozkaz ani poniżania, ani wyzywania internowanych.

Podczas procesu oskarżeni nie przyznali się do winy, a w śledztwie i przed sądem częściowo jedynie potwierdzali zeznania świadków, umniejszając swój udział w przestępstwie.

Poturbowali około 40 internowanych

Według ustaleń IPN, w lutym 1982 roku komendant zakładu w Wierzchowie Pomorskim wydał polecenie użycia siły wobec internowanych po tym, jak zniszczyli oni zamontowane w celach podsłuchy. Dwóch z zatrzymanych miało być dla przykładu przeniesionych do izolatek. Osadzeni zaprotestowali: podczas wyprowadzania kolegów gwizdali, uderzali sztućcami w miski, tupali, śpiewali "Boże coś Polskę...".

Grupa strażników, uzbrojona m.in. w pałki i tarcze, wyprowadziła kilku opozycjonistów i na korytarzu urządziła tzw. ścieżkę zdrowia. Potem funkcjonariusze wpadali kolejno do innych cel i bili przebywających tam więźniów. W sumie poturbowano około 40 osób.

Aneta Łuczkowska