Komenda Główna Straży Pożarnej potwierdza, że na funkcjonowanie komend wojewódzkich w całym kraju może zabraknąć prawie 12 mln zł. Największe problemy są z pieniędzmi na paliwo do wozów strażackich. Jak dowiedział się reporter RMF FM, komendant główny wystąpił do Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji o dodatkowe 1,7 mln zł na ten cel.

Według szefostwa straży, pieniędzy zabraknie przede wszystkim z powodu tegorocznej pogody. W kilku województwach strażacy musieli latem wielokrotnie interweniować po huraganach i nawałnicach. Było też bardzo sucho, więc znacząco - aż o 18 tysięcy - wzrosła liczba pożarów. To wzrost o 12 procent w porównaniu z zeszłym rokiem - mówi w rozmowie z naszym reporterem Paweł Frątczak z Komendy Głównej.

Pieniądze z rezerwy celowej, o które komendant główny wystąpił do ministra administracji i cyfryzacji, mają przede wszystkim zasilić konta tych komend, na których terenie doszło do klęsk żywiołowych. Najwięcej problemów, związanych z dziurą w budżecie, zgłaszały województwa dolnośląskie, opolskie, śląskie i małopolskie.

Wojewodowie oszczędzają kosztem strażaków

Trzeba pamiętać o tym, że kształt budżetów jednostek straży pożarnej zależy w dużej mierze od wojewodów. To właśnie samorządowcy, a nie ministerstwa spraw wewnętrznych oraz administracji i cyfryzacji występują corocznie do ministra finansów o pieniądze na funkcjonowanie komend wojewódzkich. Czasami zdarza się, że ratują swe budżety, korzystając z pieniędzy zaplanowanych dla strażaków.

Ostatnio w MSW doszło do spotkania wiceszefa resortu i komendanta głównego z wojewodami. Dyskutowano na nim o kłopotach budżetowych w poszczególnych komendach. Ministerstwo zaapelowało, by przy konstruowaniu przyszłorocznych budżetów wojewodowie wzięli pod uwagę wydatki poniesione przez strażaków na podległym im terenie.

Muszą oszczędzać na wszystkim

Aby wystarczyło pieniędzy na zatankowanie samochodów, komendanci powiatowi zawieszają wypłacanie dodatków mieszkaniowych, dodatków za stopień, premii i odpraw emerytalnych. Nie przyjmują także nowych pracowników. "Oszczędności" w całości przeznaczane są na paliwo do samochodów.

Najtrudniejsza sytuacja jest w Oświęcimiu. Komendantowi tamtejszej straży pożarnej do końca roku zostało... 1500 złotych na zakup paliwa. To koszt jednego tankowania dużego wozu gaśniczego - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM st. bryg. Tadeusz Spyra. Straż w Oświęcimiu ma dwanaście samochodów, które raz na dwa tygodnie tankowane są do pełna. 1500 złotych do końca roku to jak kropla w morzu potrzeb - zauważa komendant Spyra. Budżet komendy PSP w Oświęcimiu jest identycznych jak w latach 2010 i 2011. Koszty paliwa, ogrzewania, energii i VAT wzrastały, a my ciągle dostajemy identyczne pieniądze - dodaje komendant.

Strażacy, by nie dopuścić do sytuacji, w której zabraknie paliwa w baku, błagają o pomoc samorządy. Poprosili prezydenta Oświęcimia o 30 tysięcy złotych. Miasto twierdzi, że nie ma wolnych środków, ale postara się pomóc. Nie mamy w budżecie pieniędzy na straż pożarną. Zamierzamy jednak znaleźć środki na pomoc strażakom, bo od nich zależy bezpieczeństwo mieszkańców - twierdzi Katarzyna Kwiecień z Urzędu Miasta.

Urzędnicy chcą zaoszczędzić na przetargach 30 tysięcy złotych i właśnie tę kwotę przekazać Straży Pożarnej. Mam wrażenie, że żebrzemy o pieniądze - komentuje komendant Spyra.

W Opolskiem też zabraknie pieniędzy

Strażakom w Opolskiem zabraknie miliona trzysta tysięcy złotych. W komendzie wstrzymano wypłatę różnych dodatków do strażackich pensji. Podobnie było w Kluczborku. Z kolei w Strzelcach Opolskich ograniczono na przykład wydatki mundurowe.

Wszędzie brakuje pieniędzy na nowy sprzęt, ale też na konserwację  i naprawę już używanego. Codziennością są kłopoty z opłatami za energię. Jak powiedział reporterowi RMF FM rzecznik opolskich strażaków, przez lata, razem z czeskimi strażakami, na Opolszczyźnie zdobywano unijne dotacje na sprzęt. Z tego też zrezygnowano. Teraz najważniejsze dla nas jest paliwo potrzebne do akcji ratowniczych. Robimy wszystko, by mandal strażackie wozy wyjeżdżały na każde wezwanie - mówi rzecznik.

W Suwałkach liczą na pomoc Grupy Rybackiej

Gdyby nie pomoc Grupy Rybackiej, strażacy z Suwałk nie mogliby kupić absolutnie niezbędnego sprzętu. Na to potrzebne są dwa miliony złotych, który po prostu nie ma w budżecie.

Lokalna grupa rybacka z Suwałk dostała w tym roku ponad 50 milionów złotych z Unii Europejskiej na różne projekty. Nic więc dziwnego, że po te pieniądze zgłasza się również straż pożarna. Za kilka dni komenda dostanie m.in. sonary i kamery termowizyjne. Ale to nie koniec zakupów.

Złożyliśmy następny wniosek do lokalnej grupy rybackiej o zakup samochodu ratownictwa chemicznego. To są sprzęty drogie, z rocznego budżetu komendy nie udałoby się wygospodarować takiej kwoty - mówi Bogdan Wierzchowski, zastępca komendanta straży pożarnej w Suwałkach.

Roczny budżet komendy to pięć milionów złotych. Specjalistyczny samochód może kosztować nawet dwa miliony. Co więcej, im nowszy sprzęt, tym droższe utrzymanie, a w budżecie pieniędzy nie przybywa.

Strażacy z Mazowsza idą do sądu

Strażacy z Mazowsza idą po pieniądze do sądu. Batalia rozpocznie się w poniedziałek. Strażacy chcą walczyć o prawie dwa zaległe dwa miliony złotych i świadczenia po odejściu ze służby. Według związków, komenda wojewódzka nie wypłaca ich od marca.

Komenda cały czas powtarza, że nie ma pieniędzy - mówi Robert Osmycki ze strażackiej Solidarności. Według niego, te świadczenia są wymagalne. Związek będzie między innymi rozsyłać strażakom, którzy nie otrzymali świadczeń, wzory pism procesowych. Każdy, kto zwróci się o pomoc prawną, taką pomoc otrzyma. Będziemy stosowali zasadę wezwań do zapłaty, będziemy szli drogą komorniczą - dodaje Osmycki. Twierdzi też, że problemy finansowe straży wynikają z niedoszacowania jej budżetu. Konstruuje się go w oparciu o wskaźnik inflacji, a realny wzrost kosztów, choćby paliwa, czy opłat za funkcjonowanie strażnic, jest kilkukrotnie wyższy.