Za niecały miesiąc ma zacząć się proces strażaka z Ełku na Mazurach. Główny zarzut - kradzież służbowego paliwa. Został oskarżony o przywłaszczenie mienia, poświadczenie nieprawdy w służbowych dokumentach i nakłanianie podwładnych do fałszywych zeznań. Za to wszystko grozi mu do 5 lat więzienia. Od początku dochodzenia jest zawieszony w obowiązkach.

Oskarżony jest dowódcą jednostki ratowniczo-gaśniczej. Paliwo przynosili mu jego podwładni. Oni w trakcie dochodzenia zostali jednak oczyszczeni z zarzutów, bo zdaniem prokuratury wykonywali jedynie polecenia służbowe.

Sposób działania był prosty. Strażacy tankując służbowe samochody brali więcej paliwa, niż mieściło się w bakach. Nadwyżkę zabierali do kanistrów. Te przekazywali zaś swojemu szefowi. Zgodnie z procedurami, strażacy mogą tankować paliwo do kanistrów, ale muszą to odnotować. Tymczasem oskarżony dowódca w raportach pisał jedynie o tankowaniu samochodów.

Sprawa wyszła na jaw podczas rutynowej kontroli, gdy okazało się, że faktury za olej napędowy opiewają na większą ilość paliwa, niż mieściła się w bakach. Cały proceder trwał od lipca 2008 do lutego 2010 roku. W jego wyniku zniknęło ponad 1,5 tys litrów oleju napędowego.