Koniec akcji strażaków na pogorzelisku w Koniecpolu w Śląskiem. Obecnie dwa strażackie zastępy już tylko pilnują zgliszcz, które zostały po wielkim magazynie. Pożar w fabryce płyt pilśniowych wybuchł minionej nocy. Gasiło go 25 jednostek straży. Straty oszacowano wstępnie na 700 tysięcy złotych. Na szczęście nikt nie został ranny.

W nomenklaturze straży pożarnej to był bardzo duży pożar i pożar trudny, ponieważ wewnątrz były materiały palne jak płyty pilśniowe, a jest to produkt z drewna, nasączany substancją, która utwardza, a jest to substancja palna - mówi reporterowi RMF FM Marcinowi Buczkowi Jarosław Wojtasik ze śląskiej straży pożarnej.

Na razie nie wiadomo, dlaczego magazyn się zapalił. Pod uwagę brana jest każda wersja: od zwarcia instalacji przez zaprószenie ognia do samozapalenia.

Według wstępnych szacunków, powierzchnia pożaru wyniosła około 2,5 tysiąca metrów kwadratowych. Strażakom udało się zapobiec przeniesieniu ognia na sąsiednie budynki, ale po wielkiej magazynowej hali zostały tylko zgliszcza. Budynek będzie musiał być rozebrany.

Strażacy, którzy brali udział w akcji gaśniczej, mieli problemy z wodą - tej z hydrantów było za mało, by skutecznie ugasić ogień. Dlatego czerpali wodę z pobliskiego zbiornika. Temperatura była tak wysoka, że w sąsiednich budynkach wypadały szyby, a strażacy nie mogli podejść zbyt blisko i do gaszenia ognia używali działek wodnych.

Koniecpolskie Zakłady Płyt Pilśniowych powstały w 1953 roku. Do poprzedniego pożaru na terenie tej fabryki doszło w maju 2006 roku. Wtedy także doszczętnie spłonął duży magazyn wraz ze składowanymi w nim wyrobami. Podobnie jak ostatniej nocy, także wówczas w akcji gaszenia pożaru brało udział ponad stu strażaków.