Władze Warszawy wciąż negocjują trasę przemarszu jutrzejszej manifestacji kibiców Wisły Kraków. Nie chcą dopuścić, by spotkali się z kibicami Legii, którzy swoją demonstrację już zarejestrowali. Ratusz twierdzi też, że nie może zakazać jednoczesnej manifestacji kibiców obu drużyn.

Po kilku próbach władze Warszawy nie próbują już zakazywania demonstracji, bo przepis, na który dotąd się powoływały - mówiący o zagrożeniu życia lub zdrowia, jakie stwarzałyby manifestacje - nigdy nie został uznany przez sąd.

W tej sytuacji, po zgłoszeniu demonstracji fanów Legii prawnik Ryszard Piotrowski widzi dla rozwiązania sprawy przemarszu kibiców Wisły tylko jedno wyjście: Trzeba z organizatorem zgromadzenia prowadzić negocjacje, które mają mu uświadomić, że powinien tak to zgromadzenie przygotować, żeby ono nie znajdowało się na trasie przemarszu innego zgromadzenia.

Z identycznego założenia wyszedł stołeczny ratusz i takie rozmowy z organizatorami marszu kibiców z Krakowa właśnie trwają. Ich manifestacja nie jest jeszcze zarejestrowana - ratusz może ją zarejestrować tylko wtedy, kiedy nie będzie się odbywała w tym samym czasie i miejscu co manifestacja fanów Legii.

Demonstracje kibiców ma jutro zabezpieczać dwa i pół tysiąca policjantów z Warszawy i okolic. Według informacji naszych reporterów, funkcjonariusze prowadzą już na szeroką skalę działania operacyjne - infiltrują środowiska kibicowskie, przygotowali też plan zabezpieczenia stolicy na podstawie doniesień tajnych informatorów.

Demonstracje zamiast meczu o Superpuchar

Kibice zdecydowali się na manifestacje po odwołaniu meczu o Superpuchar Polski. Szacuje się, że demonstrować będzie jutro w stolicy ponad 20 tysięcy ludzi.

Fani Legii - według zapowiedzi, w liczbie około 15 tysięcy - wyruszą o godzinie 17 sprzed stadionu przy Łazienkowskiej w kierunku Stadionu Narodowego. Ma to być marsz pokojowy, ale w zgłoszeniu jako hasło manifestacji podano krytyczną ocenę władz - zwłaszcza ich polityki wobec kibiców.

Fani Wisły - jak wynika z informacji naszego reportera Piotra Glinkowskiego - również planują finał manifestacji przed Narodowym. Trudno jednak w tej chwili oszacować, ilu krakowian wybierze się do stolicy. Na pewno nie przyjadą w zorganizowanej grupie, bo Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków anulowało rezerwację na cztery pociągi specjalne. Po drugie, zaplanowano też spotkanie kibiców przed stadionem Białej Gwiazdy podczas zamkniętego sparingu z Sandecją.

Decyzję o odwołaniu meczu o Superpuchar podjęła w środę Ekstraklasa SA po spotkaniu u wojewody mazowieckiego. Powodem był brak zgody policji na zorganizowanie meczu na Stadionie Narodowym. Po wysłuchaniu informacji policji z bólem serca, ale mając na uwadze bezpieczeństwo kibiców, zdecydowałem o odwołaniu meczu o Superpuchar. To jedyna możliwa decyzja - mówił wtedy prezes Ekstraklasy Andrzej Rusko. Dodał, że w tym roku mecz o Superpuchar z udziałem mistrza Polski Wisły Kraków i zdobywcy Pucharu Polski Legii Warszawa prawdopodobnie w ogóle nie dojdzie do skutku.

Decyzję Ekstraklasy poprzedziło gigantyczne zamieszanie na Stadionie Narodowym. Organizacja na tym obiekcie meczu o Superpuchar od dawna stała pod znakiem zapytania - między innymi w związku z zastrzeżeniami policji. Funkcjonariusze uważali, że stadion nie jest przystosowany do przeprowadzania meczów podwyższonego ryzyka, a takim właśnie miało być spotkanie Legia - Wisła. Fatalnie wypadł też wtorkowy test policyjnego systemu komunikacji radiowej. Oddziały policji na stadionie nie miały ze sobą kontaktu - policyjne radiotelefony nie działały na płycie stadionu, funkcjonariusze nie mieli ze sobą kontaktu w tunelach prowadzących na płytę i na klatkach schodowych, nie było również łączności między różnymi poziomami obiektu.