Piątek jest ostatnim dniem pracy Stoczni Szczecińskiej Nowa i Stoczni Gdynia. O godzinie 15. bramy zakładów zostaną zamknięte do czasu przejęcia ich przez nowego inwestora. W Szczecinie zwolnionych zostanie dzisiaj 1200 pracowników, w Gdyni - ponad trzy tysiące. By jednak zakład nie zamienił się w ruinę, a dźwigi nie straciły pozwolenia na użytkowanie, w stoczni powinno pozostać około stu osób. Problem w tym, że nie przewiduje tego stoczniowa specustawa.

Nie można więc po prostu pozostawić części pracowników stoczni na stanowiskach. Nie wiadomo bowiem, kto miałby ich zatrudnić czy kto miałby być ich pracodawcą. Sama stocznia szczecińska nie może, bo od dzisiaj teoretycznie przestaje istnieć. Poza tym gdyby pracownicy zgodzili się na pracę na kilka tygodni, do czasu przejęcia zakładu przez nowego właściciela, to stracą prawo do darmowych szkoleń i wynagrodzenia za udział w nich, czyli 1800 złotych miesięcznie. Nie ma też pewności, czy nowy właściciel ich zatrudni.

Jeden z pracowników stoczni szczecińskiej powiedział natomiast reporterowi RMF FM Pawłowi Żuchowskiemu, że w zakładzie jest czego pilnować. A do tego potrzebni są specjaliści z odpowiednimi uprawnieniami:

Jak nieoficjalnie dowiedział się nasz reporter, nad problemem będzie się dzisiaj zastanawiać zarządca kompensacji.

Paweł Żuchowski wybrał się również wczesnym rankiem przed główną bramę stoczni Nowa. Pod zakład podjechały jedynie puste autobusy, nasz reporter spotkał zaledwie kilku pracowników. Dzisiaj będą sprzątać i rozliczać się ze sprzętu. Liczą jednak na to, że w stoczni zwodują jeszcze niejeden statek. Jest nadzieja - mówili naszemu reporterowi: