Po południu poznamy plany związkowców z PKP. Dowiemy się czy, a jeśli tak, to kiedy dojdzie do paraliżu na kolei. RMF FM pierwszy podał, że pracownicy zaostrzają protest, ponieważ szefowie spółki proponują im mniejsze podwyżki, niż domagali się związkowcy.

Pod uwagę są brane rozmaite formy protestu; od strajku włoskiego, do nawet całkowitego wstrzymania ruchu pociągów. Co prawda szef kolejowych związków zawodowych Leszek Miętek zastrzega, że klient nie jest ich wrogiem i zrobią wszystko, żeby podróżni protest odczuli w jak najmniejszym stopniu. Powszechnie jednak wiadomo, że wstrzymanie kursowania pociągów to najbardziej skuteczna forma strajku.

Jeżeli będzie ogłoszony strajk ostrzegawczy za wstrzymaniem ruchu, to on będzie dotyczył całej sieci PKP. Jest kwestia wyboru godzin i wyboru daty - oświadczył Miętek. Wszystko jednak wskazuje na to, że ruch kolei zostanie sparaliżowany w ciągu kilku najbliższych tygodni. I może być jeszcze gorzej; jeśli nie będzie podwyżek, za dwa-trzy lata pociągi po prostu przestaną jeździć.

Poziom wynagrodzeń na kolei jest tak niski, że na kolej po prostu nikt nie przychodzi - twierdzi szef związkowców. Związki zawodowe chcą podniesienia pensji zasadniczej o pięćset złotych. Spółka PKP proponuje podwyżki do 150 zł brutto. Kolejarze odpowiadają, że to za mało. Młody pracownik zarabia 1200 zł brutto.