"Boimy się prowokacji z udziałem białoruskiego i rosyjskiego wojska". W ten sposób polskie władze tłumaczą przedstawicielom innych rządów powody wprowadzenia na naszej wschodniej granicy stanu wyjątkowego. Jutro prezydent ma podpisać rozporządzenie w tej sprawie.

Wiele zagranicznych rządów prosi o wyjaśnienie. Warszawa odpowiada, że wcale nie chodzi o kilkudziesięciu uchodźców, a głównie rosyjską armię.

10 września ruszają na terenie Białorusi rosyjskie ćwiczenia wojskowe Zapad. Tuż przy naszej granicy. Rząd obawia się związanych z tym prowokacji.

Od jednego z ministrów dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda usłyszał, że m.in. boimy się iż Rosjanie, przebrani za Polaków, zaczną na przykład obrzucać ćwiczące rosyjskie wojsko kamieniami, co Rosjanom da pretekst do agresywnych zachowań.

Poza tym rząd obawia się, że przy granicy pojawią się masowe - inspirowane ze Wschodu - manifestacje.

Takie tłumaczenia Warszawa wysyła zagranicy, pytającej o powody wprowadzania stanu wyjątkowego przy granicy.

Jutro prezydent podpisze rozporządzenie

Jak informuje reporter RMF FM Mariusz Piekarski, prezydent  Andrzej Duda jutro podpisze rozporządzenie rządu o wprowadzeniu stanu wyjątkowego na pograniczu polsko-białoruskim. Od razu też prześle dokument do Sejmu. Ten zbierze się prawdopodobnie w poniedziałek. Stan wyjątkowy zacznie obowiązywać niezależnie od decyzji posłów. 

Zobacz również:

Zgodnie z przepisami, na terenie objętym stanem wyjątkowym zostanie zawieszone prawo do organizowania i przeprowadzania zgromadzeń, imprez masowych oraz prowadzonych w ramach działalności kulturalnej imprez artystycznych i rozrywkowych, niebędących imprezami masowymi.

Każdy dorosły przebywający w miejscu publicznym, będzie musiał mieć przy sobie dowód osobisty lub inny dokument stwierdzający tożsamość. Uczniowie, którzy nie ukończyli 18 lat, będą musieli mieć przy sobie legitymacje szkolne.

Wprowadzone zostanie także ograniczenie prawa posiadania broni palnej, amunicji i materiałów wybuchowych.

Jak to będzie wyglądać w praktyce? Dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda informuje, że wstęp na terenie objętym stanem wyjątkowym będą miały niemal wyłącznie osoby tam mieszkające lub pracujące.

Wprowadzona zostanie zasada, że na teren 183 podlaskich i lubelskich miejscowości wstępu nie będą miały osoby postronne.

Policjanci i żołnierze będą prosili o okazanie dowodu osobistego i będą weryfikować w państwowych bazach adresy zamieszkania lub zameldowania. Jeżeli kogoś w takiej bazie nie ma, to powinien zadbać o stosowne zaświadczenie. Takie zaświadczenie będzie wymagane także od osób, które są zatrudnione na terenie objętym stanem wyjątkowym.

W rozporządzeniu znajdzie się wyjątek. W nagłych przypadkach, na przykład koniecznej wizyty u chorego krewnego, mieszkającego na terenie objętym stanem wyjątkowym, będziemy mogli ubiegać się o zgodę komendanta lokalnej straży granicznej.

Kryzys na granicy

W Usnarzu Górnym koło Krynek na Podlasiu po białoruskiej stronie granicy od około trzech tygodni koczuje grupa migrantów. Według straży granicznej znajduje się tam 24 lub nieco więcej osób. Z kolei według wolontariuszy i pracowników fundacji Ocalenie, którzy z terenu Polski komunikują się z koczującymi za pomocą megafonów, w obozie są 32 osoby i wszystkie pochodzą z Afganistanu.

Grupa nie może przejść do Polski, uniemożliwia to straż graniczna i wojsko. Nie może się też cofnąć, bo jest blokowana przez służby białoruskie.

Polska, Litwa, Łotwa i Estonia zarzucają Białorusi zorganizowanie przerzutu imigrantów na ich terytorium w ramach tzw. wojny hybrydowej. Prezydenci tych krajów wezwali władze białoruskie do zaprzestania działań prowadzących do eskalacji napięć.

Komisja Europejska uważa, że sytuacja na polsko-białoruskiej granicy nie jest kwestią migracji, lecz agresji na Polskę. KE już rozpoczęła przygotowania kolejnego pakietu sankcji przeciwko reżimowi w Mińsku właśnie w związku z tym celowym wywoływaniem kryzysu migracyjnego.