Oskarżony podważa opinię biegłego, a świadek wycofuje się z zeznań. W Poznaniu kolejna odsłona procesu byłego senatora Aleksandra Gawronika oskarżonego o podżeganie do zabójstwa dziennikarza Jarosław Ziętary. Do morderstwa doszło 25 lat temu.

Największe znaczenie dla procesu może mieć podważenie badania wariografem. Aleksander Gawronik kilkanaście minut wykazywał - jak twierdzi - błędy popełnione w opinii wykorzystywanej przez prokuraturę. 

Ewidentne manipulowanie, fałszowanie opinii biegłego przez biegłego, który nie jest biegłym - mówił Gawronik.

Sąd będzie to dopiero analizował, a dziś zadawał pytania świadkowi, który siedział w celi z Maciejem B. pseudonim Baryła, od którego - jak sam twierdził - usłyszał o okolicznościach śmierci Jarosława Ziętary. Baryła, który swoje zeznania wycofał wcześniej, miał opowiadać między innymi, że Gawronik uszkodził sobie rękę bijąc dziennikarza. Współosadzony dziś stwierdził, że całą swoją wiedzę ma z książek i prasy.

Moim zdaniem ten pan złożył prawdziwe, szczere zeznania w trakcie postępowania przygotowawczego - to ocena prokuratora Piotra Kosmatego - autora aktu oskarżenia. Po półtora roku przerwy wrócił do uczestnictwa w procesie.  

Pisał o sprawach niewygodnych

Jarosław Ziętara urodził się w Bydgoszczy w 1968 roku. Był absolwentem poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Pracował najpierw w radiu akademickim, później współpracował m.in. z "Gazetą Wyborczą", "Kurierem Codziennym", tygodnikiem "Wprost" i "Gazetą Poznańską".

Ostatni raz Ziętarę widziano 1 września 1992 r. Rano wyszedł do pracy, ale do redakcji "Gazety Poznańskiej" nigdy nie dotarł. 

Bliscy dziennikarza nie mają wątpliwości, że został on uprowadzony i zamordowany, bo pisał o sprawach dla wielu osób niewygodnych; Ziętara zajmował się m.in. tematyką tzw. poznańskiej szarej strefy. Jego ciała nigdy nie znaleziono.

(m)