Jest postępowanie dyscyplinarne wobec sędziego Ryszarda Milewskiego, byłego prezesa sądu okręgowego w Gdańsku. Wszczął je Rzecznik Dyscyplinarny Sędziów Sądów Powszechnych. O takie decyzji zaważyły opinie eksperta, który badał kompromitujące nagranie rozmów sędziego z rzekomym urzędnikiem.

Chodzi o prowokację dziennikarza, który podając się za urzędnika kancelarii premiera, dwukrotnie dzwonił do byłego prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku. Chciał ustalać skład sędziowski i termin rozprawy w sprawie aresztu dla Marcina P. - byłego prezesa Amber Gold. W związku z kompromitującymi rozmowami sędzia Marek Hibner wydał decyzję o przedstawieniu Milewskiemu zarzutu dyscyplinarnego naruszenia zasady niezależności. Sprawa będzie miała teraz charakter właściwego postępowania dyscyplinarnego. Sędzia Milewski będzie mógł składać swoje wyjaśnienia lub wnioski dowodowe. Rzecznik Dyscyplinarny albo sprawę umorzy albo skieruje ją do sądu dyscyplinarnego.

Ponieważ podjąłem decyzję o wszczęciu postępowania dyscyplinarnego, obliguje mnie to do wystąpienia do Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego o wskazania Sądu Apelacyjnego, jako Sądu Dyscyplinarnego właściwego do rozpatrzenia sprawy. Na pewno nie będzie to Sąd Apelacyjny w Gdańsku, urągało by to zasadą przyzwoitości - mówi Marek Hibner, Rzecznik Dyscyplinarny Sędziów Sądów Powszechnych.

O wszczęciu postępowania zaważyły eksperckie badania nagrań rozmowy z rzekomym urzędnikiem kancelarii premiera. Biegły po zbadaniu oryginalnego nośnika i porównaniu z kopią uznał, że nikt przy nim nie manipulował. Twierdzenie, że doszło do manipulacji było do tej pory linią obrony sędziego Milewskiego. Biegły nie widzi żadnych różnić i generalnie nie stwierdził śladów manipulacji. Tak czy inaczej jest to dowód, który - o ile dojdzie do postępowania sądowego, będzie oceniany już przez sąd - mówi Hibner.

Były prezes gdańskiego sądu może nadal wykonywać swoje obowiązki - niedawno wrócił do pracy w roli szeregowego sędziego. Jeśli sprawa trafi przed sąd, będzie grozić mu szeroki wachlarz kar - od upomnienia aż po wydalenie z zawodu.