Trzem funkcjonariuszom zatrzymanym sprawie Krzysztofa Olewnika postawiono zarzuty. Dotyczą one nieprawidłowości w prowadzeniu śledztwa. Olsztyńska prokuratura zwróciła się też do sądu o aresztowanie ich na dwa miesiące. Podejrzani nie przyznali się do winy. Grozi im do 5 lat pozbawienia wolności.

Posiedzenie sądu w sprawie aresztowania policjantów odbędzie się najprawdopodobniej w środę. Podejrzani to emerytowany policjant, szef grupy operacyjnej z Radomia Remigiusz M. oraz dwaj policjanci z komendy miejskiej policji w Płocku Maciej L. i Henryk S., który jest też funkcjonariuszem Centralnego Biura Śledczego.

Według śledczych szef grupy operacyjnej Remigiusz M. nie zweryfikował informacji zawartych w anonimie z dnia 15 stycznia 2003 roku, który otrzymała rodzina Olewników. Autor anonimu napisał, że Krzysztof jest w niebezpieczeństwie a także podał wskazówki dotyczące jednego z porywaczy.

Drugi zarzut wobec Remigiusza M. dotyczy niewłaściwego zabezpieczenia miejsca przekazania okupu porywaczom. Zdaniem śledczych nie przeprowadzono natychmiast oględzin tego miejsca, ale dopiero po trzech dniach, co uniemożliwiło zebranie śladów przestępstwa. M. miał także zaniechać podsłuchu telefonu komórkowego, który sprawcy porwania przekazali Olewnikom. Wykorzystując ten aparat Olewnikowie mieli się kontaktować z bandytami. Zdaniem śledczych M. utrudniał śledztwo, co w konsekwencji przyczyniło się do śmierci Olewnika.

Drugi z policjantów Henryk S. będzie odpowiadał za niewłączenie do akt sprawy dwóch kaset magnetowidowych. Pierwsza z nich zawiera zapis, na którym widać, jak sprawca kupuje w hipermarkecie telefon komórkowy, na drugiej ten sam mężczyzna porzuca "komórkę" w Poznaniu. Policjant jest także podejrzany o niezweryfikowanie informacji zawartych w anonimie, który dostali Olewnikowie.

Z kolei Maciej L. odpowie za zaniechanie włączenia w charakterze dowodu rzeczowego kaset magnetowidowych oraz zaniechania wyjaśnienia okoliczności podanych w anonimie do Olewników, a także zaniechanie zabezpieczenia miejsca przekazania okupu sprawcom w dniu 24 lipca 2003 roku.

Źle pojęta solidarność zawodowa?

Za Henryka S., funkcjonariusza CBŚ ręczą policyjne związki zawodowe. Przedstawiciele związków nie chcą, by Henryk S. trafił do aresztu. W Olsztynie przekazali organom ścigania tak zwane "poręczenie społeczne", czyli związkowe świadectwo moralności.

W niewinność Henryka S. wierzy też jego dzisiejszy przełożony - szef CBŚ-u. Naprawdę wierzę, że zarzuty dotyczą błędów - mówi reporterowi RMF FM Paweł Wojtunik:

Minister spraw wewnętrznych i administracji Grzegorz Schetyna pytany czy poręczenie za Henryka S. przez związki zawodowe policji to dobrze pojęta solidarność zawodowa, odpowiedział, że nie. Ja jestem w ogóle przeciwko poręczeniom, ale decydować będzie sąd - dodał minister.

Do porwania Olewnika doszło w październiku 2001 roku. Wkrótce sprawcy zażądali okupu. Kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną. W lipcu 2003 r. okup - 300 tys. euro - przekazano porywaczom. Mimo to Olewnik został zamordowany. Dwóch schwytanych i osądzonych przestępców powiesiło się w celi w tajemniczych okolicznościach. Trzeci z morderców odsiaduje wyrok, po śmierci kolegów jest stale pilnowany przez strażników.