Sąd zwrócił prokuraturze sprawę byłego szefa MSW Andrzeja Milczanowskiego, oskarżonego o ujawnienie tajemnicy państwowej. Chodzi historię rzekomego szpiegostwa Józefa Oleksego z 1995 roku.

Cała sprawa jest tajna, ostatnia decyzja także zapadła za zamkniętymi drzwiami Sądu Okręgowego w Warszawie. Nigdy nie ujawniono szczegółów tajnego aktu oskarżenia, który zawiera cztery zarzuty. Najważniejszy dotyczy wystąpienia Milczanowskiego 21 grudnia 1995 r. w Sejmie. Powiedział wtedy, że premier Józef Oleksy był radzieckim a potem rosyjskim szpiegiem.

Rozprawa trwała niecałe pół godziny. Sąd uznał, że tajny akt oskarżenia nie pozwala jawnie ogłosić wyroku, a to jest bezwzględnym wymogiem prawa. Dlatego prokuratura musi go inaczej sformułować. Prokuratura może zaskarżyć tę decyzję; nie wiadomo czy tak uczyni.

Po wybuchu afery Oleksy podał się do dymisji, gdy prokuratura wojskowa wszczęła śledztwo w jego sprawie. W kwietniu 1996 roku umorzono je wobec niestwierdzenia przestępstwa szpiegostwa. Prokuratura podkreśliła, że materiały zebrane przez UOP nt. Oleksego można traktować "wyłącznie jako poszlaki". Do dziś nie wiadomo, kto był agentem KGB o kryptonimie "Olin".

Przed sądem stanął za to sam Milczanowski. Prokuratura oparła się m.in. na sprawozdaniu sejmowej komisji nadzwyczajnej, która badała legalność działań w sprawie Oleksego. Według przyjętego w 1996 r. przez Sejm sprawozdania, działania w tej sprawie oficerów Urzędu Ochrony Państwa oraz Milczanowskiego mogły naruszać prawo.