Strony w śledztwie dotyczącym śmierci Igora Stachowiaka zapoznały się w poniedziałek z wynikami eksperymentu procesowego, jaki został przeprowadzony w ubiegłym roku we wrocławskim komisariacie. Miał on polegać m.in. na nagraniu filmów w takich miejscach tego budynku, w których nie ma monitoringu.

Strony w śledztwie dotyczącym śmierci Igora Stachowiaka zapoznały się w poniedziałek z wynikami eksperymentu procesowego, jaki został przeprowadzony w ubiegłym roku we wrocławskim komisariacie. Miał on polegać m.in. na nagraniu filmów w takich miejscach tego budynku, w których nie ma monitoringu.
Maciej Stachowiak - ojciec Igora Stachowiaka - wchodzi do poznańskiej Prokuratury Okręgowej /Jakub Kaczmarczyk /PAP

Igor Stachowiak zmarł w maju ubiegłego roku w komisariacie Wrocław-Stare Miasto. Wcześniej kilkakrotnie rażony był policyjnym paralizatorem.

W poniedziałek w siedzibie Prokuratury Okręgowej w Poznaniu z protokołem i zapisem eksperymentu procesowego zapoznali się świadkowie w śledztwie oraz ojciec Igora Stachowiaka - Maciej.

W opublikowanym po południu komunikacie prokuratura potwierdziła jedynie, że "na wniosek pokrzywdzonego, dzisiaj zaplanowano przeprowadzenie czynności procesowych polegających na okazaniu świadkom zapisu przebiegu eksperymentu procesowego, przeprowadzonego w ubiegłym roku w celu sprawdzenia okoliczności mających istotne znaczenia dla sprawy tj. odtworzenia przebiegu zdarzeń w siedzibie komisariatu Policji we Wrocławiu".

"Posuwamy się do przodu"

Ojciec Igora Stachowiaka powiedział mediom, że ze względu na to, iż były to czynności prowadzone w śledztwie, nie może mówić o szczegółach sprawy, ponieważ obowiązuje go tajemnica.

Pytany o wrażenia po zapoznaniu się z zapisem eksperymentu odpowiedział: "posuwamy się do przodu". Czekamy na kolejny ruch pani prokurator - dodał. Podkreślił też, że eksperyment potwierdza w dużej mierze wcześniejsze ustalenia śledczych.

Byłem na tych czynnościach, ale inny jest zupełnie odbiór tam, na komisariacie, w miejscu gdzie został mój syn zamordowany, a inaczej się to ogląda na komputerze - przyznał Maciej Stachowiak. Jest to nadal dla mnie bardzo ciężka sprawa, chyba do końca życia taka już będzie - dodał.

Igor Stachowiak w maju ub.r. został zatrzymany na wrocławskim rynku. Według funkcjonariuszy, był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.

Sprawa wróciła po wyemitowaniu w maju br. reportażu w TVN24, gdzie m.in. pokazano zapis z kamery paralizatora. Później "Fakty" TVN podały, że policja miała dostęp do nagrań ws. śmierci Stachowiaka, choć deklaruje coś innego.

W związku z wydarzeniami sprzed roku, szef MSWiA odwołał komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendanta miejskiego we Wrocławiu. Wszyscy funkcjonariusze: zatrzymujący Stachowiaka i używający wobec niego tasera, są już poza policją.

12 września Prokuratura Okręgowa w Poznaniu przedstawiła czterem policjantom zarzuty przekroczenia uprawnień oraz znęcania się fizycznego i psychicznego nad Igorem Stachowiakiem. Grozi im do 5 lat pozbawienia wolności.

(mn)