Podczas piątkowej rozprawy w procesie Adama Z. oskarżonego o zabójstwo Ewy Tylman sąd poinformował, że sprawa może być także rozstrzygnięta pod kątem innej kwalifikacji prawnej - nieudzielenia pomocy. "Jestem dobrej myśli i ucieszyłem się, kiedy usłyszałem, co sąd przed chwilą powiedział, mianowicie, że uprzedził o możliwości zmiany kwalifikacji czynu na nieudzielenie pomocy. (...) Sąd jeszcze nie zmienił tej kwalifikacji, bo o tym zdecyduje w wyroku, ale rzecz może być istotna dla decyzji sądu, kiedy będzie procedował w przedmiocie tego, czy przedłużyć tymczasowe aresztowanie" - powiedział obrońca Adama Z. - adwokat Ireneusz Adamczak. "Jeżeli sąd mówi i uprzedza o zmianie kwalifikacji, to rozumiem, że ma wątpliwości co do tego" - dodał.

Podczas piątkowej rozprawy w procesie Adama Z. oskarżonego o zabójstwo Ewy Tylman sąd poinformował, że sprawa może być także rozstrzygnięta pod kątem innej kwalifikacji prawnej - nieudzielenia pomocy. "Jestem dobrej myśli i ucieszyłem się, kiedy usłyszałem, co sąd przed chwilą powiedział, mianowicie, że uprzedził o możliwości zmiany kwalifikacji czynu na nieudzielenie pomocy. (...) Sąd jeszcze nie zmienił tej kwalifikacji, bo o tym zdecyduje w wyroku, ale rzecz może być istotna dla decyzji sądu, kiedy będzie procedował w przedmiocie tego, czy przedłużyć tymczasowe aresztowanie" - powiedział obrońca Adama Z. - adwokat Ireneusz Adamczak. "Jeżeli sąd mówi i uprzedza o zmianie kwalifikacji, to rozumiem, że ma wątpliwości co do tego" - dodał.
Adam Z. /pap/Jakub Kaczmarczyk /PAP

Pełnomocnik rodziny Ewy Tylman adw. Mariusz Paplaczyk powiedział PAP, że "z jednej strony należy to odczytywać jako pewną procesową lojalność sądu, że można tę sprawę zakwalifikować także pod kątem innego przestępstwa, co ma umożliwić stronom złożenie odpowiednich wniosków procesowych. Z drugiej strony pewien sygnał korzystny dla oskarżonego, że sąd dostrzega możliwe zakwalifikowanie tego czynu jako przestępstwa zagrożonego karą do 3 lat pozbawienia wolności" - powiedział. Za nieudzielenie pomocy grozi kara do 3 lat więzienia.

Proces Adama Z. rozpoczął się 3 stycznia. Prokuratura zarzuciła mu, że 23 listopada 2015 r., przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną - do wody. Według biegłych, w chwili popełnienia przestępstwa Adam Z. był poczytalny. Za ten czyn Adamowi Z. grozi kara więzienia do 25 lat lub nawet dożywocie.

W piątek zeznawał m.in. chłopak Ewy Tylman

Dlaczego nie pojechał pan w nocy po moją córkę? Wtedy nie byłoby dziś tej sprawy! - to był najbardziej emocjonalny moment trzeciego dnia procesu Adama Z. Pytanie zadał Andrzej Tylman, ojciec zabitej kobiety, jej chłopakowi - Adamowi O.

O. był jednym z czterech przewidzianych na piątek świadków. Jeden nie zgłosił się z powodu choroby. Nie pojawił się też brat Ewy Tylman, którego nie udało się przesłuchać w poprzednim terminie i dziś mógłby odpowiadać. Przy pulpicie dla świadków stanęły ostatecznie trzy osoby: były pracownik Biura Rutkowski, chłopak Ewy Tylman i partner Adama Z.

Pierwszy ze świadków nie wniósł wiele do sprawy. Zasłaniał się niepamięcią związaną z upływem czasu. Z jego odczytanych zeznań wynika, że jako pracownik biura detektywistycznego wynajętego przez rodzinę zaginionej kobiety kilka dni po feralnej imprezie rozmawiał z Z. próbując odtworzyć wydarzenia nocy 22/23 listopada 2015.

Dokładnie i ze szczegółami na pytania sądu i obu stron odpowiadał za to Adam O. Mężczyzna był w związku z Ewą Tylman przez blisko 4 lata. Na początku 2015 roku zamieszkali razem. Z jego zeznań wynika, że w nocy kilka razy zdzwaniał się ze swoją dziewczyną. Ich ostatnie ustalenie było takie, że kobieta wróci z firmowej imprezy do domu taksówką. Około godziny pierwszej w nocy telefon Tylman przestał odpowiadać. Kolejnego dnia mężczyzna uznał najpierw, że jego partnerka zapewne została u kogoś na noc, co zdarzało się wcześniej. Poszedł do pracy. W ciągu dnia zaczął się jednak niepokoić i nawiązał kontakt z Adamem Z., bo z jego telefonu w nocy Tylman próbowała zadzwonić do swojego chłopaka.

O. po kilku rozmowach uznał, że Z. nie mówi prawdy. M.in. dlatego, że kolega dziewczyny z pracy zmieniał wersje wydarzeń. Swoją niepamięć tłumaczył najpierw uderzeniem w głowę, a później upojeniem alkoholowym.

Na początku O. współpracował przy wyjaśnianiu sprawy z rodziną Tylmanów. Później doszło do nieporozumień, które tłumaczy dzisiejszy dialog z sali sądowej.

Dlaczego nie pojechał pan w nocy po moją córkę? - spytał Andrzej Tylman.

Ewa była dorosła. Powiedziała, że przyjedzie taksówką, więc czekałem aż wróci - odpowiedział niedoszły zięć obecnego oskarżyciela posiłkowego.

Sędzia chciała nawet uchylić to pytanie jako nieistotne dla sprawy, ale O. uznał, że jest gotowy udzielić odpowiedzi. Ojciec kobiety jeszcze kilka razy w pytaniach poruszał osobiste wątki. Potem powiedział dziennikarzom, że nie wie, co ma myśleć i być może O. jest współwinny śmierci jego córki. Ze słów świadka wynika jednak, że podobne sytuacje z powrotami i pozostawaniem po imprezie u znajomych miały wcześniej miejsce i dla obojga nie były niczym nadzwyczajnym.

Ostatni w sali nr 100, największej w Sądzie Okręgowym w Poznaniu, pojawił się partner oskarżonego. Po tym, jak w czasie pierwszej rozprawy TVP ujawniła jego dane, sąd w piątek zaakceptował jego wniosek o możliwość zeznawania bez obecności mediów. Na wokandzie zapisane zostały też jedynie jego inicjały. Mężczyzna był pytany głównie o wydarzenia nocy z 22 na 23 listopada oraz o reakcje jego partnera w pierwszych dniach po zaginięciu Ewy Tylman.

We wcześniejszych terminach zeznania złożyli już funkcjonariusze policji, którzy uczestniczyli w zatrzymaniu Adama Z. i którym oskarżony miał w rozmowie powiedzieć o okolicznościach, w jakich zginęła kobieta. Przed sądem zeznawała także siostra Adama Z., z którą mężczyzna kontaktował się tej nocy, kiedy zginęła Tylman.


Kolejna rozprawa odbędzie się 21 marca.

(mn)