"Nie doszło do nieprawidłowości w zakresie stosowania technik operacyjnych wobec dziennikarzy w latach 2005-2007" - jednogłośnie orzekli członkowie sejmowej komisji do spraw służb specjalnych. Wydali oświadczenie w oparciu o informacje przekazane przez szefów MSWiA, CBA oraz ABW. Czy posłowie są aż tak łatwowierni?

Komisja uznała, że wszystkie działania odbywały się za zgodą prokuratora albo z polecenia prokuratora lub sądu, a więc były zgodne z prawem. Gdy dziennikarze RMF FM dopytywali o szczegóły, przewodniczący komisji Janusz Krasoń jak mantrę powtarzał: To ściśle tajne. Po co więc służby występowały do operatorów telefonii komórkowej? Pozyskiwane informacje dotyczyły telefonów komórkowych i abonentów, a nie konkretnych osób fizycznych, czyli informacje, do kogo należy ten telefon - do gazety, ośrodka telewizyjnego, itd. - odparł Krasoń. Wynika z tego, że nikt nie popełnił przestępstwa, nikt nawet lekko nie naruszył prawa.

Brawo "łatwowierni" posłowie

Bijemy brawo panu przewodniczącemu za spotrzegawczość lub łatwowierność. Janusz Krasoń mówił, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrzego zwracała się do operatora - firmy ERA - jedynie o ustalenie, do kogo należą numery telefonów. Jednak w opublikowanej już tabelce operatora jest wyraźnie mowa o połączeniach wychodzących i przychodzących konkretnych numerów, w tym numerów dziennikarzy RMF FM - Marka Balawajdra i Romana Osicy.

Czemu poseł tego nie zauważył, tylko uwierzył bezgranicznie ministrom od służb? Zwracamy również uwagę na stwierdzenie posła, że nie doszło do złamania prawa. Działania służb były kryte - albo zgodą sądu albo nakazem prokuratorskim. Czemu więc nikt nie sprawdza prokuratora, który zlecił to służbom? Odpowiadamy: dziś sprawdzano jedynie ewentualną winę służb, a one są kryte. Zresztą niepokojące byłoby, gdyby służby naszego państwa były na tyle nieporadne, by nie potrafiły się zabezpieczyć. Problem jednak pozostał. Nikt nie wyjaśnił, dlaczego rządano bilingów. Brawo posłowie.

Agnieszka Burzyńska i Roman Osica