Był jednym z najbardziej niepokornych twórców czasu PRL. W niedzielę przypada 40. rocznica śmierci Marka Hłaski, autora "Pięknych dwudziestoletnich" czy "Ósmego dnia tygodnia". Już dziś wszyscy zainteresowani mogli wybrać się na spacer po Warszawie śladami Hłaski.

Marek Hłasko nazywany był kaskaderem literatury, buntownikiem, ale równie często "polskim Jamesem Deanem". To porównanie jak najbardziej uprawnione. Wystarczy przyjrzeć się uważnie zdjęciom obu panów, by zobaczyć fizyczne podobieństwo polskiego pisarza do seksownego i aroganckiego amerykańskiego aktora.

Do Hłaski przylgnęło również określenie od tytułu filmu z Deanem: "buntownik bez powodu". Stało się tak po publikacji autobiografii "Piękni dwudziestoletni", przewodnika po knajpach i życiu kulturalnym oraz opowieści o idolach tamtych czasów - właśnie Deanie, Bogarcie czy Brando. Hłasko - tak jak Dean - lubił alkohol i romanse. On kochał świat i ludzi - mówi dziennikarce redakcji kulturalnej RMF FM Katarzynie Sobiechowskiej-Szuchcie Jerzy Press, bliski przyjaciel, u którego Hłasko mieszkał w Izraelu:

James Dean zginął w wypadku w wieku 24 lat. Marek Hłasko w chwili śmierci miał 35 lat i do dziś nie wyjaśniono, czy było to samobójstwo, czy nieszczęśliwy wypadek. Napis na jego nagrobku nawiązuje do jednej z jego powieści: Żył krótko. A wszyscy byli odwróceni.