Gdyby dziś odbywały się wybory, wygralby w nich Jarosław Kalinowski, prezes PSL. Do takiego, dość osobliwego wniosku, doszedł, Lech Wałęsa. Były prezydent po raz kolejny wezwał kandydatów prawicy, do wyłonienia jednego kandydata.

Wałęsa niezłomny

Kandydaci na prezydenta zdają się mieć za nic wszelakie sondaże badań opini publicznej. Do grona krytyków rankigów wyborczych dołączył we wtorek Lech Wałęsa. Jego zdaniem, w drugiej rundzie Aleksander Kwaśniewski zmierzyłby się z liderem PSL Jarosławem Kalinowskim i to ten ostatni wyszedlyb z tego starcia zwycięsko. "Wygrałby w ogóle, dlatego, że my wszyscy poparlibyśmy Kalinowskiego" - powiedział Wałęsa w Bornem Sulinowie. Nie chcąć do tego dopuścić, Wałęsa zapowiedział wysłanie do kandydatów prawicy list z 

propozycją wyłonienia jednego kandydata.

Lech Wałesa prezydent jest pewny, że gdyby został prezydentem, to w wyborach parlamentarnych szanse Sojuszu Lewicy Demokratycznej byłyby minimalne. "W przypadku mojej wygranej SLD nie ma szans w wyborach parlamentarnych. Wiem, jak to zrobić" - powiedział Wałęsa. Dodał, że liczy na poparcie Unii Wolności, ale skrytykował politykę tej partii. "Unia będzie płacić cenę dopóki się nie zreflektuje. Oni wciąż "przefajnowują". Za mało jest w niej ludzi, którzy by tych mądrych sprowadzali na ziemię, ale liczę na poparcie w wyborach" - podkreślił były prezydent.

Ile to jest sześć procent

Gdyby prezydenckie wybory odbywały się na początku września, bezapelacyjnie zwyciężyłby Aleksander Kwaśniewski. Dostałby 67 procent głosów. Oznacza to, obecny prezydent wygrałby już w pierwsze turze wyborów. Tak wynika z ostatniego sondażu OBOP. Marian Krzaklewski i Andrzej Olechowski znaleźliby się ex aequo na drugim miejscu. Głosowałoby na nich po osiem procent Polaków. Jarosława Kalinowskiego poparłoby 6 procent głosów. Po 3 proc. uzyskaliby Andrzej Lepper i Lech Wałęsa. Jan Olszewski otrzymałby 2 proc. głosów. Gotowość głosowania na Janusza Korwina-Mikke, Jana Łopuszańskiego lub Dariusza Grabowskiego zgłaszała jedna osoba na sto. Jeszcze mniej - na Tadeusza Wileckiego, Piotra Ikonowicza i Bogdana Pawłowskiego.