Stracenie przez Talibów wybitnego przywódcy afgańskiej opozycji, omyłkowe bombardowanie magazynów Czerwonego Krzyża w Kabulu i odwrót sił Sojuszu Północnego kończą kolejny tydzień amerykańskiej wojny w Afganistanie - komentuje dziś "The Washington Post".

Administracja Busha zaczyna sobie zdawać sprawę, że kampania przeciw terroryzmowi dokładnie tak, jak ją przedstawiano opinii publicznej, będzie długa i ciężka. 20-dniowe naloty jak się wydaje nie wywarły na oddziałach Talibanu spodziewanego wrażenia – pisze dziennik. Tymczasem czas nie gra na korzyść Waszyngtonu. Islamscy sojusznicy, głównie Egipt i Pakistan zaczynają demonstrować zniecierpliwienie. Zbliżający się ramadan i nadciągająca zima prawdopodobnie ograniczą rozmiary operacji. Administracja na razie nie zdradza skłonności do zmiany planów i zamierza kontynuować dotychczasowy schemat ataków. Wyraźnie jednak widać, że osiągnięcie zamierzonych celów – pomoc opozycji, ograniczenie możliwości zbrojnych Talibanu i ograniczenie ich zdolności kierowania krajem nie będzie łatwe. Biały Dom ma wciąż przytłaczające poparcie opinii publicznej, nie musi więc z dnia na dzień się przed nią z braku sukcesów tłumaczyć. Ta sytuacja jednak także nie będzie trwała wiecznie. Tym bardziej, że media do tej pory dość jednoznaczne w poparciu zaczynają zgłaszać coraz większe wątpliwości co do skuteczności działań nie tylko na zewnątrz w wojnie w Afganistanie, ale i wewnątrz kraju w zmaganiach z rosnącym zagrożeniem wąglikiem.

foto Archiwum RMF

11:00