​Komisja Badania Wypadków Lotniczych ma zająć się wczorajszym, śmiertelnym wypadkiem polskiego żołnierza. Ratownik z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej spadł z dużej wysokości i uderzył o pokład jednego z okrętów.

​Komisja Badania Wypadków Lotniczych ma zająć się wczorajszym, śmiertelnym wypadkiem polskiego żołnierza. Ratownik z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej spadł z dużej wysokości i uderzył o pokład jednego z okrętów.
ZDJ. ILUSTRACYJNE /Piotr Wittman /PAP

Komisja sprawdzi, czy tragedia w ogóle jest wypadkiem lotniczym, czy też zdarzenie nie miało związku z eksploatacją samego śmigłowca. Do tej pory informacje w tej sprawie są bardzo znikome.

Jak dowiedział się dziennikarz RMF FM Kuba Kaługa, do wypadku doszło na otwartym morzu, kilka mil morskich na północ od Jastarni. Żołnierz spadł, gdy był w trakcie opuszczanie się na linie na pokład okrętu ORP Wodnik.

To był styk dwóch różnych ćwiczeń wojskowych - pierwsze to Kormoran-17, czyli ćwiczenia lotnictwa morskiego, drugie to Ostrobok-17, w ramach którego ćwiczą 3. oraz 8. Flotylla Obrony Wybrzeża. Sprawę osobno badają także żandarmeria i prokuratura. 

Przyczynę wypadku będą ustalać specjaliści. Trudno oceniać czy zawiódł sprzęt. Wiadomo, że 42-letni żołnierz służący na co dzień w Darłowie, był doświadczonym ratownikiem. Z drugiej strony Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej ma kłopoty z odpowiednią liczbą śmigłowców do dyżurów, a to przekłada się też na możliwość szkolenia służących tam żołnierzy.

Przedłużające się remonty po wiele, wiele miesięcy powodują, że tracą uprawnienia do lotu. To jest tak, jakby za każdym razem wsiadał pan do samochodu, to musiałby pan przejść kurs dla kierowców - mówił naszemu dziennikarzowi komandor Janusz Walczak, były wieloletni rzecznik prasowy Dowódcy Marynarki Wojennej.

Zdaniem eksperta niezbędne jest wyposażenie brygady w nowe śmigłowce w jak najszybszym czasie.

(az)