Kilkunastu zabitych i ponad stu rannych to bilans ofiar nowej eskalacji przemocy między Palestyńczykami a Izraelem. Dziś rano potężny wybuch wstrząsnął centralną Jerozolimą. Wczoraj najpierw doszło do zamachu bombowego w mieście Natania w centralnym Izraelu, później w odwecie armia izraelska przeprowadziła nalot na komendę policji palestyńskiej w Nablusie na Zachodnim Brzegu, a także bazę przybocznej jednostki Jasera Arafata w Ramallah.

W Betlejem i Ramallah na Zachodnim Brzegu odbyły się w nocy masowe demonstracje antyizraelskie. Dziś nad ranem na jednej z głównych ulic w centrum Jerozolimy doszło do potężnej eksplozji. Na szczęście nikt nie zginął. Jak poinformował rzecznik izraelskiej policji, bomba umieszczona była w jednej z kawiarni. Ładunek wybuchowy zainstalował tam młody Palestyńczyk. Spirala przemocy rozkręca się coraz bardziej. Również dzisiaj nieznani sprawcy zastrzelili palestyńskiego policjanta na przejściu kontrolnym w pobliżu miejscowości Dżenin na Zachodnim Brzegu - poinformowały źródła szpitalne. Napastnicy strzelali z przejeżdżającego samochodu, jadącego w stronę Izraela.

We wczorajszych nalotach zginęło co najmniej 12 Palestyńczyków, a 100 zostało rannych. Według źródeł palestyńskich w Nablusie ciężko ranny został ścigany od dawna przez Izraelczyków czołowy bojówkarz Hamasu. Po raz pierwszy w tego typu akcji przeciw Palestyńczykom poza helikopterami szturmowymi Izraelczycy użyli myśliwców F - 16. Zdaniem obserwatorów użycie przez Izrael myśliwców bombardujących miało na celu przede wszystkim osiągnięcie dodatkowego efektu psychologicznego. Decyzja o nalotach na Ramallah i Nablus została zatwierdzona przez gabinet bezpieczeństwa, który zebrał się po zamachu w Natanii. Zdaniem władz Izraela palestyński przywódca Jaser Arafat przy pomocy Hamasu i Dżihadu chce doprowadzić do dalszej eskalacji przemocy na Bliskim Wschodzie. Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF FM Eli Barbura:

Naloty były odwetem za wcześniejszy zamach bombowy w mieście Natania. Zginęło w nim sześć osób, a ponad 100 zostało rannych. Policja ustaliła, że sprawcą eksplozji był samobójca islamski, który zdetonował niesiony przez siebie potężny ładunek wybuchowy. Do przeprowadzenia zamachu przyznała się palestyńska organizacja Hamas. Eksplozja nastąpiła przed wejściem do zatłoczonego centrum handlowego w śródmieściu Natanii. Naoczni świadkowie twierdzą, że zamachowiec chciał wejść do środka budynku, lecz wystraszył się stojących na zewnątrz ochroniarzy. Zdetonował bombę przed wejściem w tłumie stojących tam ludzi. "Widziałam go na moment przed wybuchem. Zdziwiłam się, że w taki upał nosi gruby niebieski płaszcz. Gdy zobaczyłam jego oszalałe oczy rzuciłam się do ucieczki" – opowiadała dziennikarzom młoda dziewczyna z Natanii. Władze palestyńskie zdystansowały się od zamachu. Izraelczycy twierdzą jednak, że wszystkiemu jest winien Jaser Arafat, który toleruje działalność islamskich organizacji terrorystycznych. Izraelskie miasto Netania, położone nad morzem w pobliżu Tel Awiwu, w ostatnich tygodniach często było celem ataków terrorystów arabskich. Miejscowa policja kilkakrotnie rozbrajała bomby, podkładane w centrum miasta. Kilka godzin po incydencie w Natanii w pobliżu Ramallah na Zachodnim Brzegu Jordanu Palestyńczycy zastrzelili jadącego samochodem osadnika żydowskiego i ciężko ranili dwie osoby. Media doniosły także o izraelskim ostrzale rakietowym Gazy - w tym także biura Jasera Arafata - a także atakach moździerzowych Palestyńczyków na trzy osiedla żydowskie w Strefie Gazy. W obu akcjach nie było ofiar w ludziach.

W izraelsko-palestyńskich starciach trwających od września zeszłego roku, zginęło już ponad 500 osób. Akcje terrorystyczne przeprowadzane przez Palestyńczyków były niejednokrotnie potępiane przez izraelskie władze. Na palestyńską przemoc Izrael odpowiadał też często ogniem. Eskalację przemocy na Bliskim Wschodzie potępił wczoraj prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush. Prezydent USA wezwał przywódców stron konfliktu do powstrzymania fali przemocy i podjęcia rzeczowych rokowań pokojowych.

foto EPA

04:45