Blisko 5 tysięcy nieprawidłowości stwierdzili łódzcy urzędnicy przy odbieraniu śmieci w lipcu. Za to firmy wywożące odpady w Łodzi, będą musiały zapłacić blisko 322 tys. złotych kar. ​To jednak nie poprawia nastroju mieszkańcom, bo góry odpadów przyciągają stada gryzoni.

Szczury dopiero teraz się zaczynają - mówi kobieta, która mieszka w Śródmieściu. Plaga nadciąga, bo teraz tylko przychodzą się najeść, ale za chwilę będzie ich mnóstwo, gdy nie będzie im brakować jedzenia. Młoda kobieta - lokatorka kamienicy w dzielnicy Bałuty - podkreśla, że wcześniej nie było gryzoni.

Szczury to nowe zjawisko. Nigdy wcześniej u nas ich nie widziałam. Problem zaczął się, gdy w lipcu nie zabierali śmieci. Sama widziałam szczura, a mój pies chciał go zaatakować. Teraz u nas są na pewno - mówiła.

Inna łodzianka opowiada reporterce RMF FM: Proszę przyjść tutaj rano, o godzinie 4, to pani zobaczy, jak pielgrzymują. Wszystko przez to, że przez półtora miesiąca nie mieliśmy kosza na śmieci i wszystko leżało w stertach. Starsza pani przyznaje, że boi się wchodzić do piwnicy. W ogóle nie korzystam z piwnicy, bo tam po prostu biegają szczury. Zgłosiłam to w administracji budynku i ktoś przyjechał, ale tylko polali drzwi i korytarz czymś śmierdzącym, bo nie mieli kluczy od tych pomieszczeń. Tym sposobem to nie trują gryzoni, tylko nas - tłumaczyła.

Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska nie wierzy, by gryzonie zdążyły się rozmnożyć w ciągu miesiąca. Być może teraz te zwierzęta są bardziej widoczne z uwagi na to, że śmieci gdzieś nadal zalegają i zwierzęta ciągną do śmieci. Natomiast na pewno w okresie miesiąca ilość zwierząt nie mogła się znacznie powiększyć - przekonuje prezydent Łodzi. Obiecuję, że przyjrzymy się tej sytuacji. Oczywiście tam, gdzie są nasze administracje (zarządzane przez miasto nieruchomości - przyp. red.) na pewno jakieś działania zostaną podjęte. To będą normalne, standardowe działania, jakie miasto w takich wypadkach podejmuje. Czyli zarządcy nieruchomości będą zlecać wytrucie szczurów specjalistycznym firmom.

Z kolei inne administracje budynków, gdzie jest problem z gryzoniami, nie mogą liczyć, że dostaną od miasta dodatkowe pieniądze na deratyzację z puli kar finansowych, nałożonych na firmy odbierające śmieci.

Spółdzielnie mieszkaniowe i wspólnoty muszą same zapłacić za walkę z gryzoniami, bo to na nich spoczywa obowiązek dbania o bezpieczeństwo - również sanitarne. Zdaniem prezydent miasta nie ma możliwości, żeby część pieniędzy z kar, jakie zapłacą firmy odbierające odpady, przesunąć dla zarządców nieruchomość na deratyzację.

(abs)