Prokuratura wszczęła śledztwo ws. śmierci pacjentki szpitala w Limanowej. Zdaniem rodziny zmarłej dwaj dyżurujący lekarzy byli pijani. Kiedy rodzina kobiety poinformowała policję o swoich podejrzeniach, lekarze opuścili szpital. Na razie nie zostali znalezieni.

Prowadzimy śledztwo pod kątem postępowania lekarzy dyżurujących na oddziale w czasie, gdzie zmarła kobieta – mówi prokurator rejonowy w Limanowej Mirosław Kazana. Prokuratura sprawdza, czy zachowanie medyków "miało wpływ na losy pacjentki".

Śledczy przyznał, że lekarze dotąd nie zostali zatrzymani. Gdyby zostali odnalezieni zaraz po zdarzeniu, zostaliby poddani testowi na trzeźwość. W tej chwili takie badanie nie ma już sensu - wyjaśnił.

Prokurator poinformował, że przeprowadzono sekcję zwłok zmarłej, przesłuchano wielu świadków i zabezpieczono szereg dowodów.

78-latka zmarła w nocy z poniedziałku. Do szpitala w Limanowej trafiła po wypadku, do którego doszło w domu. Miała ciężkie obrażenia głowy.  Według rodziny pacjentki lekarze zachowywali się podejrzanie i czuć było od nich alkohol. Kiedy bliscy zawiadomili policję, medycy szybko opuścili szpital.

Policjanci pojawili się w szpitalu po 11 minutach od zgłoszenia, ale nie zastali podejrzewanych lekarzy. Na oddziale byli natomiast dwaj inni lekarze, którzy podmienili wcześniej dyżurującego medyka i ordynatora z intensywnej terapii - mówi Katarzyna Cisło z zespołu prasowego małopolskiej policji. Przyznała, że funkcjonariusze nie zastali też lekarzy w ich domach. 

(mpw)