Bytomska prokuratura wyjaśni, czy policjanci z miejscowej komendy wykorzystywali seksualnie nastolatki z patologicznych rodzin. Mieli je "wyławiać" podczas interwencji domowych - donosi "Gazeta Wyborcza". Z zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, które w połowie października zostało złożone w prokuraturze, wynika, że w proceder mogą być zamieszani policjanci zarówno z komendy miejskiej w Bytomiu, jak i z jednego z komisariatów.

Z zawiadomienia wynika, że funkcjonariusze w czasie służby, a także po niej mieli uprawiać seks z nieletnimi - mówi gazecie osoba znająca kulisy sprawy. Ofiarami mundurowych miały być dziewczyny z tzw. trudnych rodzin. Policjanci poznawali je podczas domowych interwencji, a potem nawiązywali z nimi kontakt i groźbami mieli zmuszać do seksu. Do stosunków miało dochodzić w radiowozach, a także na zapleczu jednego z bytomskich sklepów. Policjanci mieli tam przywozić dziewczyny.

Zawiadomienie nie jest podpisane, ale śledczy nie powinni mieć problemów z weryfikacją części podanych informacji. Znajdują się w nim bowiem nazwiska dwóch funkcjonariuszy, którzy mają być zamieszani w proceder. Jeden z nich ma nawet mieszkać z nastolatką.

To może być zemsta?

Sprawa zostanie wyjaśniona przez prokuraturę w Bytomiu - powiedziała "Gazecie Wyborczej" prokurator Agnieszka Wichary z Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Jeśli śledczy potwierdzą fakty przedstawione w zawiadomieniu, postępowanie zostanie przeniesione do innej jednostki. Chyba że okaże się, iż w sprawę są zamieszani funkcjonariusze, z którymi na co dzień nie współpracujemy - zastrzega prokurator Artur Ott, szef Prokuratury Rejonowej w Bytomiu.

Komenda do czasu zakończenia prokuratorskiego postępowania nie chce się wypowiadać.

Zdaniem Rafała Jankowskiego, wiceprzewodniczącego zarządu wojewódzkiego NSZZ Policjantów w Katowicach, sprawa powinna być jak najszybciej wyjaśniona. Podnoszone zarzuty są niezwykle poważne. Śledczy powinni podejść do tego bardzo drobiazgowo i upewnić się, czy to nie jest element zemsty na policjantach. Mamy bowiem coraz więcej takich przypadków, że ktoś ich pomawia, ludzie są zawieszani, a dopiero potem okazuje się, że funkcjonariusze nic nie zrobili - podkreślił Jankowski.

(ug)