"To, że ofiarą została Katarzyna J., spowodował całkowity przypadek. Kajetan P. znalazł do niej telefon na stronie z ofertami korepetycji językowych. Nigdy wcześniej się nie spotkali. Nie znali się. Umówili się na godzinę 11 w jej mieszkaniu 3 lutego" - poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak. Śledczy ujawnili częściowo treść wyjaśnień złożonych przez podejrzanego, by przeciąć spekulacje. Jak tłumaczył prokurator, Kajetan P. postanowił, że musi zabić człowieka w ramach pracy nad sobą i walki ze słabościami. W dniu zabójstwa zamienił z ofiarą kilka zdań. Katarzyna J. zaproponowała herbatę, a on wykorzystał chwilę jej nieuwagi i zabił ją nożem. 27-latek został przesłuchany w sobotę. Trafił do aresztu na 3 miesiące.

"To, że ofiarą została Katarzyna J., spowodował całkowity przypadek. Kajetan P. znalazł do niej telefon na stronie z ofertami korepetycji językowych. Nigdy wcześniej się nie spotkali. Nie znali się. Umówili się na godzinę 11 w jej mieszkaniu 3 lutego" - poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak. Śledczy ujawnili częściowo treść wyjaśnień złożonych przez podejrzanego, by przeciąć spekulacje. Jak tłumaczył prokurator, Kajetan P. postanowił, że musi zabić człowieka w ramach pracy nad sobą i walki ze słabościami. W dniu zabójstwa zamienił z ofiarą kilka zdań. Katarzyna J. zaproponowała herbatę, a on wykorzystał chwilę jej nieuwagi i zabił ją nożem. 27-latek został przesłuchany w sobotę. Trafił do aresztu na 3 miesiące.
Kajetan P. wyprowadzany z Prokuratury Okręgowej w Warszawie /Radek Pietruszka /PAP

Jak ujawnił rzecznik, w przesłuchaniu wzięło udział dwóch prokuratorów oraz pełnomocnik rodziny ofiary. Czynność była protokołowana oczywiście pisemnie, ale też nagrywana przy pomocy kamery. Składała się z tzw. wyjaśnień swobodnych, a więc spontanicznych wypowiedzi podejrzanego, jak również szeregu pytań zadawanych przez prokuratora - tłumaczył Nowak.

Kajetan P. przedstawił śledczym tło morderstwa. Wskazał, że od wielu lat targały nim sprzeczne emocje. Z jednej strony miał potrzebę samodoskonalenia, pozbywania się ludzkich słabości, a z drugiej strony dostrzegał pewne pokusy życia codziennego, przyjemności, które w jego ocenie świadczą o pewnej słabości. Kilka lat temu uznał, że musi wybrać drogę samodoskonalenia, pozbywania się tych ludzkich słabości i tą drogą szedł, starając się samodoskonalić fizycznie i intelektualnie. Elementem tej drogi były głodówki, bardzo intensywne ćwiczenia fizyczne, zerwanie wszelkich związków i relacji z rodziną, ponieważ również uważał, że takie relacje stanowią o pewnej ludzkiej słabości - wyjaśniał rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej.

"Korzystając z nieuwagi, zabił ją nożem"

Na pewnym etapie tej ewolucji, jak sam to nazwał, uznał, że musi zabić inną osobę. Miało to na celu - tu cytat - "pozbycie się słabości, jaką jest przekonanie, że życie ludzkie jest warte więcej od świni lub komara". Konkretną decyzję o zabiciu innej osoby podjął miesiąc lub dwa przed samym zdarzeniem - ujawnił Nowak.

Kajetan P. brał pod uwagę różne możliwości. Uznał, że powinien być to ktoś obcy, będący lektorem języka. Z taką osobą miałby, z uwagi na wykonywane obowiązki, pewną nić porozumienia i wzbudzałby zaufanie. Całkowity przypadek spowodował, że ofiarą została Katarzyna J. Telefon do niej znalazł na stronie internetowej z ofertami korepetycji językowych. W rzeczywistości dzwonił do kilku osób, ale wybrał Katarzynę J. - między innymi dlatego, że nie było zdjęcia. Nie chciał tego zdjęcia widzieć - powiedział rzecznik. Ofiara była całkowicie przypadkowa. Nigdy wcześniej się nie spotkali. Jedynie rozmawiali przez telefon, by umówić się na te zajęcia. Umówili się na godzinę 11 w mieszkaniu pokrzywdzonej 3 lutego. W tym dniu podejrzany poszedł do pracy. Około godziny 10 się zwolnił z biblioteki na Woli. Tramwajem pojechał do pokrzywdzonej. Wszedł do mieszkania, zamienili kilka zdań. Pokrzywdzona zaproponowała herbatę i korzystając z chwili nieuwagi, podejrzany pozbawił ją życia przy pomocy noża - relacjonował Nowak.

"Gdy zamówił drugą taksówkę, uznał, że wszystko się posypało"

Kajetan P. zrealizował opracowany plan. Miał ze sobą nóż, piłę i torbę. W innym pomieszczeniu odciął głowę ofierze, następnie zaczął sprzątać, wycierając ręcznikami tę krew. Ręczniki wrzucił do pralki, którą włączył. Ciało spakował do dwóch toreb. Zamówił taksówkę i odjechał w stronę Bielan. Wysiadł i zamówił drugą taksówkę. To był element, który miał utrudnić dotarcie do niego - relacjonował dalej prokurator. Drugą taksówkę zamówił na własne nazwisko. Mamy już nagrania rozmów z centralą. W tym momencie - w jego ocenie - wszystko się posypało, ponieważ torba zaczęła przeciekać, taksówkarz zaczął pytać, a sąsiadka go widziała, jak szedł do mieszkania z tymi torbami. Wskazał, że gdy wszedł do mieszkania, nie wpadł w panikę, ale uznał, że zaraz może przyjechać policja, i postanowił, że ucieka - dodał.

27-latek podpalił torbę. Jak wyjaśnił podczas przesłuchania - chciał wywołać pożar, by przynajmniej częściowo zatrzeć ślady. Nie zaplanował wcześniej dokładnie swojej ucieczki. Najpierw poszedł do banku. Wziął kredyt, z którego w rzeczywistości wypłacił 15 tysięcy złotych. Metrem pojechał na dworzec. W Poznaniu kupił tablet i nową kurtkę - kontynuował Nowak. Później przez Berlin, Monachium, Neapol i Sycylię Kajetan P. dostał się promem na Maltę. Stamtąd chciał uciec do Tunezji lub Libii, by tam żyć na pustyni.

Na pytanie prokuratorów, czy żałuje tego, co się stało, Kajetan P. odpowiedział podczas przesłuchania, że nie. Jak dodał Przemysław Nowak, mężczyzna nie planował innego zabójstwa. Wyjaśnił natomiast, że gdyby pozostał w Polsce i gdyby to, co zrobił, nie zostało wykryte, prawdopodobnie musiałby ponownie kogoś zabić. Obawiał się, że mógłby, ponieważ taką potrzebę miał - coraz silniejszą i coraz bardziej nagłą - zaznaczył prokurator. Składając wyjaśnienia, był całkowicie spokojny. Ważył słowa - dodał.

Podczas przesłuchania Kajetan P. wspomniał też o fascynacji Hannibalem Lecterem. Ale nie było mowy o jakiejś konkretnej ideologii, satanizmie itp. - zaznaczył Nowak.

"Nie ma jeszcze ostatecznej ekspertyzy po sekcji zwłok"

Jak dodał rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej, przesłuchano już wszystkich świadków, a dalszy bieg śledztwa zależy m.in. od tempa pozyskiwania opinii biegłych - w tym m.in. opinii traseologicznej i biologicznej. Nie mamy jeszcze ostatecznej ekspertyzy po sekcji zwłok. Zapewne będzie też opinia z obserwacji sądowo-psychiatrycznej - wyjaśnił Nowak.

Wojskową CASĄ przetransportowany do Polski

W piątek, 26 lutego, Kajetan P. został sprowadzony do Polski na pokładzie wojskowej CASY. W sobotę rano dowieziono go do prokuratury na przesłuchanie. Śledczy skierowali do sądu wniosek o przedłużenie podejrzanemu aresztu. W uzasadnieniu zaznaczyli, że przestępstwo, o jakie podejrzany jest Kajetan P., zagrożone jest wysoką karą, wskazali też na obawę ucieczki i ukrywania się podejrzanego. Wieczorem stołeczny sąd zgodził się na przedłużenie aresztu wobec mężczyzny do trzech miesięcy, a więc do 25 maja.

Kajetan P. usłyszał zarzut zabójstwa młodej kobiety. Przyznał się do winy. Grozi mu kara dożywocia. Po zabójstwie ukrywał się przez prawie 2 tygodnie. Wystawiono za nim Europejski Nakaz Aresztowania i tzw. czerwoną notę Interpolu, którą poszukiwani są najgroźniejsi przestępcy. Wiadomość o poszukiwanym mężczyźnie trafiła do 190 krajów. 17 lutego mężczyznę zatrzymano w stolicy Malty La Valletcie. Dzień później maltański sąd wydał zgodę na ekstradycję Kajetana P.

Próbował ugryźć konwojentów

W drodze z Malty do Polski 27-latek próbował dwukrotnie ugryźć policjantów konwojujących go wojskową CASĄ - dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Do szarpaniny doszło podczas podchodzenia do lądowania. Najpierw policjanci zapinali pas skutemu mężczyźnie. Wtedy Kajetan P. próbował ugryźć jednego z funkcjonariuszy w rękę. Następnie przy sprawdzaniu kajdanek na nogach prawie ukąsił policjanta w ucho, choć był przytrzymywany. 27-latek zachowywał się agresywnie, ale udało się go obezwładnić. Samo lądowanie przebiegało już spokojnie.
 
Jak dowiedział się nasz dziennikarz, wzmianka o incydencie na pokładzie samolotu nie pojawiła się w materiałach śledztwa. Zgodnie z procedurami, podejrzanemu podczas transportu do aresztu, a później do prokuratury, założono specjalny kask ochronny.