Zgodnie z art. 90. ordynacji wyborczej do Sejmu i Senatu RP plakaty, hasła wyborcze oraz urządzenia ogłoszeniowe ustawione dla celów prowadzenia kampanii właściwe komitety wyborcze obowiązane są usunąć w terminie 30 dni po dniu wyborów. Dziś wszystkie powinny zniknąć. W Faktach RMF FM reporterzy sprawdzają, czy tak się stało.

Od dziś za sprzątanie śladów eurokampanii rachunki komitetom wyborczym wystawią służby oczyszczania miasta.

Na ulicy Żelaznej w Warszawie nadal wisi kilka plakatów na płocie wokół budowy oraz jeden na skrzynce energetycznej. Będzie go jednak trudno usunąć, ponieważ plakat jest niemal wtopiony w skrzynkę. Trudno też będzie namierzyć komitet, który ma zapłacić za jego usunięcie, bo za wyblakłą już twarzą kandydata i kilkoma literami nazwiska reszta jest poszarpana.

Takich miejsc w stolicy jest jeszcze co najmniej kilka. Są to głównie filary mostów i wiaduktów. To jednak resztki po kampanii. Warszawa w zasadzie jest wolna od powyborczych śmieci, nie licząc wielkich billboardów, z których w wielu miejscach eurokandydaci i ci spełnieni i ci przegrani wciąż przekonują do siebie. Być może jednak z powodu kryzysu nie ma chętnych np. producentów jogurtów, czy batoników, by zakleić Kamińskiego czy Olejniczaka.

W Katowicach plakatów czy billboardów kandydatów na europosłów nie ma zbyt wiele. Być może przestraszyli się kar, które spotkałyby ich komitety wyborcze. Reporter RMF FM Piotr Glinkowski znalazł jednak duży billboard, z którego spogląda wypłowiała twarz kandydata:

W Trójmieście plakatów wyborczych szukał reporter RMF FM Wojciech Jankowski: