Krakowski chirurg Jan S. skazany za łapówkarstwo wciąż nie trafił do więzienia. Od precedensowego wyroku minęły prawie 3 tygodnie, a chirurg, na którym ciąży wyrok 2 lat i 8 miesięcy, wciąż przebywa na wolności.

Krakowski chirurg Jan S. skazany za łapówkarstwo wciąż nie trafił do więzienia. Od precedensowego wyroku minęły prawie 3 tygodnie, a chirurg, na którym ciąży wyrok 2 lat i 8 miesięcy, wciąż przebywa na wolności.
Jan S. był chirurgiem w szpitalu dziecięcym w krakowskim Prokocimiu (zdj. ilustracyjne) /Józef Polewka /Archiwum RMF FM

Skazany za łapówkarstwo krakowski lekarz nie trafił do więzienia przez opieszałość sądu.

Reporter RMF FM Paweł Pawłowski ustalił, że akta sprawy Jana S. wciąż są w sądzie drugiej instancji, bo sędzia nie sporządził jeszcze pisemnego uzasadnienia wyroku.

Miał na to czas do ubiegłego piątku, ale złożył wniosek o przedłużenie terminu do 31 października.

Dopiero wtedy akta sprawy wrócą do sądu pierwszej instancji, do tak zwanej sekcji wykonania orzeczeń, która będzie mogła wezwać Jana S. do odbycia kary.

Jan S. to pierwszy lekarz skazany na karę bezwzględnego więzienia za branie łapówek. Były zastępca ordynatora oddziału chirurgii plastycznej szpitala w Krakowie - Prokocimiu miał w ciągu 11 lat 27 razy przyjąć pieniądze od rodziców dzieci przebywających w szpitalu. Prokuratura twierdzi, że chodzi o kwotę 15 tysięcy złotych. Lekarz miał brać łapówki w wysokości od 100 do 3 tysięcy złotych.

Sam skazany twierdzi, że w swojej kilkudziesięcioletniej karierze nie słyszał żadnych skarg dotyczących swojej pracy i że nie uzależniał jej od korzyści majątkowych. Przyznał, że owszem - dostawał upominki od rodziców - ale traktował je jako wdzięczność za wykonany zabieg. Prokuratura jest odmiennego zdania i argumentuje, że cały proceder trwał ponad dekadę (2000-2011). Śledczy przesłuchali 500 osób, z których 27 przyznało się do wręczenia pieniędzy.

(j.)