Prokuratura Okręgowa w Świdnicy chce, by sąd aresztował tymczasowo 25-letniego Łukasza B., który wraz z matką 3-letniej Hani z Kłodzka jest podejrzany o znęcanie się i zabójstwo dziecka. Dziewczynka miała umrzeć z wychłodzenia, po tym jak matka polewała ją zimną wodą za posikanie łóżeczka. Po sekcji zwłok okazało się jednak, że 3-latka zmarła z powodu urazów wielonarządowych.

3-letnia Hania zmarła w nocy z piątku na sobotę w szpitalu w Kłodzku na Dolnym Śląsku. Jej matka twierdziła, że umieściła ją pod prysznicem z zimną wodą za to, że zmoczyła się w łóżeczku. Dziewczynka miała przebywać pod zimną wodą od trzech do pięciu minut. Zaczęła wymiotować, słabnąć i wykazywać oznaki nieprzytomności. Wtedy wezwano pogotowie ratunkowe. 3-latki nie udało się uratować.

Pierwotnie 30-letniej matce trojga dzieci postawiono zarzut znęcania się nad córeczką. Kobieta została tymczasowo aresztowana na miesiąc. Teraz - kiedy postawiono jej zarzut znęcania się i zabójstwa dziecka - prokuratura chce zaskarżyć tę decyzje. Złożyła też wniosek o areszt dla 25-letniego konkubenta Lucyny K., który na dzień dzisiejszy ma dozór policyjny.  

Sekcja zwłok, przeprowadzona w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu, wykazała bowiem, że Hania nie zmarła z wyniku wyziębienia organizmu, ale na skutek wielonarządowych urazów. 

"Rodzina dysfunkcyjna, ale nie patologiczna"

Rzecznik Sądu Okręgowego w Świdnicy sędzia Marzena Rusin-Gielniewska poinformowała, że sąd ustalił dozór kuratora sądowego dla najstarszej 8-letniej córki Lucyny K. w 2015 roku, a dla zmarłej 3-latki w 2019 roku. Kobieta ma jeszcze trzecią 10-miesięczną córeczkę, której ojcem jest obecny partner.

"To była może rodzina dysfunkcyjna, ale nie patologiczna. Dzieci były czyste, zadbane i miały zapewnione podstawowe życiowe potrzeby, takie jak pożywienie, środki czystości, ubranie, zabawki. Najstarsza córka miała bardzo dobre wyniki w nauce. Nie ma sygnałów o problemach z alkoholem czy nałogami w tej rodzinie" - powiedział sędzia.

Dodała, że kurator ostatni raz wizytował tę rodzinę 15 lutego, a asystent był w tym domu 17 lutego (dwa dni przed śmiercią dziecka - przyp. RMF FM) i wówczas nic nie wskazywało na to, że może "dojść do takiego nieszczęścia".

"W naszych informacji wynika, że matka była otwarta na współpracę zarówno z kuratorem sądowym, jak i z asystentem rodziny przydzielonym z opieki społecznej. Te osoby wspierały matkę na co dzień. Na bieżąco konsultowała z nimi swoje decyzje" - powiedziała sędzia.

"Matka wobec dziewczynki stosowała takie metody wychowawcze, jakie wcześniej stosowano wobec niej, gdy była dzieckiem w domu dziecka, a więc zamykanie w ciemnym pomieszczeniu, czy też polewanie zimną wodą w przypadku niesygnalizowania potrzeb fizjologicznych. To, czego sama doświadczyła, przekładała na innych" - dodała.