Polska niespodziewanie wycofuje się z prowadzonych od dawna starań o miejsca w korpusie dyplomatycznym Unii Europejskiej. Radosław Sikorski ogłosił w Brukseli, że nasz kraj nie będzie upierał się o rozdział stanowisk według kwoty narodowej czy sztywnego kryterium równowagi geograficznej dla nowych krajów Wspólnoty.

Powinna być równowaga, a wydaje mi się, że kryterium geograficzne jest pójściem o pół kroku za daleko. Trzeba jasno zdefiniować to, co jest do uzyskania. A wydaje mi się, że kwoty nie są do uzyskania - powiedział minister spraw zagranicznych.

Według obowiązujących w tej chwili reguł, korpus dyplomatyczny w jednej trzeciej zapełnią kandydaci wskazani przez resorty spraw zagranicznych państw członkowskich, Radę Unii i Komisję Europejską.

Dodajmy, że Polska ma w unijnych instytucjach proporcjonalnie mniej urzędników niż inne kraje podobnej wielkości. Według danych z lutego w Dyrekcji generalnej ds. zewnętrznych KE pracuje zaledwie 25 Polaków na 662 zatrudnionych, zaś na ponad 1000 pracowników w reprezentacjach KE na świecie przypada zaledwie 11 Polaków.

W Brukseli odbyło się spotkanie szefów MSZ państw UE poświęcone Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych, nowej quasi-instytucji unijnej, w której pracować ma kilka tysięcy osób, zarówno w centrali w Brukseli jak i w rozsianych po świecie około 140 ambasadach.