Po wielogodzinnej debacie Sejm udzielił votum zaufania nowemu rządowi Leszka Millera. Obyło się bez niespodzianek, "za" głosowało wczoraj 306 posłów, przeciw 140, jeden poseł wstrzymał się od głosu.

"Stwierdzam, że Sejm bezwzględną większością głosów udzielił wotum zaufania Radzie Ministrów. Szanowni państwo mamy rząd uzbrojony w wotum zaufania" - powiedział marszałek Sejmu Marek Borowski. W głosowaniu nie było niespodzianki, rządząca koalicja ma większość głosów. Jedyne czego się dzisiaj na Wiejskiej nie spodziewano, to poważne opóźnienie tego ważnego głosowania. Winnym kolejnego dziś opóźnienia znów był Andrzej Lepper. Tuż przedtem jak marszałek Borowski zarządził głosowanie, klub Samoobrony poprosił o 15 minut przerwy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo takie przerwy często zdarzają się przed kontrowersyjnymi głosowaniami, tyle że tutaj nie było żadnych kontrowersji. Chodziło po prostu o to, że Andrzej Lepper nie zdążył wrócić na czas z telewizji, gdzie udzielał wywiadu. Dzięki temu, że skończył i wrócił - rząd Leszka Millera uzyskał poparcie 306 głosów, przeciw było 140 posłów, jeden wstrzymał się od głosu.

Głosowanie poprzedziła wielogodzinna debata nad expose Leszka Millera. Debata długa i raczej nudna. Trzeba jednak przyznać, że zdarzały się perełki takie jak np. wystąpienie Jana Marii Rokity, który krytykował expose premiera, cytując Leszka Millera z podobnej debaty sprzed czterech lat. Okazuje się, że pewne argumenty w ogóle się nie zużywają. W znacznie lepszej formie był wczoraj sam Leszek Miller. Był błyskotliwy i dowcipny. Niewiele brakowało, a Miller nie wziąłby udziału w głosowaniu nad votum zaufania dla własnego rządu. Nie odebrał bowiem legitymacji poselskiej, która jest jednocześnie kartą do głosowania. Przytomnie Marek Borowski wręczył mu ją w ostatniej chwili. Mamy więc rząd namaszczony i przez Sejm i przez prezydenta.

foto Archiwum RMF

08:30