Przedłużająca się zima jest śmiertelnym zagrożeniem dla zwierząt. Masowo z wycieńczenia padają sarny. Niewiele lepiej mają się wracające na wiosnę ptaki. Specjaliści radzą: możemy dokarmiać, ale róbmy to z głową.

Praca szczecińskiego Pogotowia dla Dzikich Zwierząt to od kilku tygodni prawie wyłącznie wyjazdy do saren. Szczególnie młode osobniki mają problem ze znalezieniem pokarmu, a ten który uda im się wygrzebać spod śniegu sarnom szkodzi. Stąd tylko krok do odwodnienia, zwłaszcza, że sarna, jako jedyna z leśnych zwierząt nie napije się, jedząc śnieg. Stąd tyle wezwań do skrajnie osłabionych zwierząt. Sarna z natury szybko ucieka, jeśli nie reaguje na zbliżającego się człowieka, stoi i patrzy się w jakiś punkt, to znak, że nie jest z nią dobrze - mówi Michał Kudawski, który prowadzi Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt. Sarny dostają u niego kroplówkę i ciepły koc. Niestety, dla większości znajdowanych przez niego zwierząt pomoc przychodzi za późno.

Niewiele lepiej mają się ptaki. Dostaję coraz więcej sygnałów, że wróciły bociany i są zdezorientowane zalegającym śniegiem - mówi Kudawski. Z powodu zimna i braku pożywienia cierpią też mniejsze ptaki: szpaki czy kosy.

Zwierzętom można pomóc i je dokarmiać, ale z głową. Dziką zwierzynę przede wszystkim dokarmiają leśnicy i myśliwi. Pokarm może zawieźć im każdy. Nie dokarmiajmy dzikich zwierząt w pobliżu ludzkich osiedli. W ten sposób przyzwyczajamy je do tego, aby pożywienia szukały w miastach. Potem mamy problemy - apeluje Michał Kudawski.

Równie ważne jest to, czym będziemy karmić zwierzęta. Chleb lepiej zostawić w domu. Sarny nie pogardzą sianem i zbożem, najlepiej owsem. Ptakom będzie smakować ziarno, chociażby słonecznik czy kasza pęczak. Szkodzi im pieczywo i ryż.

Aneta Łuczkowska