Sandomierz nie może się pozbyć wody z nawałnicy. W cztery dni po ulewie w mieście są rozlewiska, z którymi strażacy nie mogą się uporać mimo, że non-stop pracuje 150 osób i 60 pomp. Do tej pory było pogodnie, niestety od rana znów zaczęło padać. Właśnie zebrał się sztab kryzysowy.

Deszcz nie jest intensywny, ale każdy, nawet ten najmniejszy, spędza sen w powiek strażakom i mieszkańcom. Ziemia jest tak nasiąknięta, że nie przyjmuje już wody. Wypompowywanie to syzyfowa praca. Np. w Dwikozach strażacy usunęli już rozlewisko wieczorem, a rano było dokładnie tej samej wielkości.

Identyczna sytuacja jest w Sandomierzu. Vitrum oraz Koćmierzów. Woda spod ziemi na nowo zapełnia osuszone rozlewiska. Deszcz z pewnością pracy strażakom nie ułatwi.