Przed Sądem Rejonowym w Grójcu na Mazowszu rozpoczął się proces przeciw byłemu ministrowi sprawiedliwości Markowi Sadowskiemu. Jest on oskarżony o spowodowanie wypadku drogowego 10 lat temu, w którym jedna osoba została ciężko ranna.

Sadowski dopiero teraz stanął przed sądem, bo przez lata ukrywał się on za immunitetem sędziowskim. Dziś w sądzie powiedział, że przyznaje się do udziału w zdarzeniu, ale nie do winy.

Znalazłem się w sytuacji, w której miałem do wyboru gorsze wyjście albo jeszcze gorsze. Mam poczucie krzywdy, jakiej doznała pani Pachniak, ale w tej sprawie winy w sobie nie znalazłem - powiedział Sadowski.

Poszkodowana zażądała 200 tys. zł odszkodowania. Kobieta opisała przed sądem okoliczności wypadku i zeznała, że spędziła po nim 5 miesięcy w szpitalu w Radomiu i 4 miesiące w klinice ortopedycznej w Otwocku. Przeszła także rehabilitację. Przez ponad rok musiała używać specjalnego urządzenia usztywniającego nogę.

Po trzech latach od wypadku kobieta otrzymała pierwsze odszkodowanie z PZU - ok. 27 tys. zł. Łącznie otrzymała dotąd 65 tys. zł odszkodowania. Miesięcznie dostaje 392 zł renty z ZUS. Komisja lekarska stwierdziła 75 proc. uszczerbku na jej zdrowiu.

Do wypadku doszło 6 sierpnia 1995 roku w Broniszewie w powiecie białobrzeskim na Mazowszu. Według prokuratury, Sadowski nie zachował ostrożności podczas zbliżania się do skrzyżowania, na którym stał inny samochód, kierowany Janinę Pachniak. Sadowski zbyt późno hamował i uderzył pojazd, który przesunął się na przeciwległy pas ruchu i zderzył się z autobusem.