"Dzień dobry. Wzywamy Pana/Panią do stawienia się przed sądem" - taką formułkę mogą wkrótce usłyszeć w słuchawce telefonu świadkowie i biegli, którzy mają się stawić na rozprawy – pisze „Dziennik Polski”. Podobnej treści korespondencję wymiar sprawiedliwości będzie też mógł wysłać pocztą elektroniczną lub faksem – wyjaśnia.

"Według Ministerstwa Sprawiedliwości rezygnacja z papierowej korespondencji usprawni system zawiadomień sądowych, który od lat szwankuje. Wysyłając tradycyjny list, sąd nie ma pewności, kiedy przesyłka dotrze do adresata. Po wystosowaniu wezwania rozprawa może się odbyć dopiero po upływie półtora miesiąca. Wcześniej sąd powinien dostać zwrotną wiadomość, że świadek rzeczywiście poznał termin. Jeżeli mimo to adresat pisma nie pojawi się w sądzie, operację trzeba powtarzać, a rozprawę przesuwać na inny termin. Pozostałe wezwane osoby tracą tylko czas" - wyjaśnia "Dziennik Polski". Podkreśla, że choć planowane zmiany w założeniu mają usprawnić działanie sądów to tak naprawdę mogą przysporzyć nowych kłopotów.

Jeżeli ktoś zechce przedłużać proces, to nadal będzie miał taką możliwość. W sprawach, w których jedna ze stron gra na zwłokę, uproszczony sposób wzywania w niczym nie pomoże, bo adresat po prostu nie odbierze telefonu, nie odpisze na e-mail i wyłączy powiadomienia o jego odczytaniu - tłumaczy Bartłomiej Przymusiński ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia". "Wątpliwości budzi również możliwość podszywania się pod sąd. Ktoś może przecież zadzwonić, podając się za pracownika wymiaru sprawiedliwości i choćby dla kawału "wezwać" ofiarę żartu do stawienia się na rozprawie" - zauważa dziennik.

W poniedziałkowym "Dzienniku Polskim" także:

- Ekshumacja zależna od Moskwy

- Za przekroczenie prędkości karany będzie zawsze właściciel auta

- Piłkarze z Małopolski w akcie oskarżenia