Jest zażalenie Prokuratury Krajowej na decyzję gdańskiego sądu o wypuszczeniu na wolność 6 zatrzymanych ws. nielegalnego hazardu. Prokuratorzy zarzucają sądowi błędną interpretację prawa. Jak ujawniliśmy, prokuratorzy mogli się pomylić, bowiem zarzutami objęli okres, w którym organizowanie gier na automatach poza kasynami nie było przestępstwem. Tak właśnie swoją decyzję o niezastosowaniu tymczasowych aresztów uzasadniła sędzia.

W ramach śledztwa zabezpieczono blisko 300 automatów do gry, likwidując kilkadziesiąt punktów na Pomorzu, Pomorzu Zachodnim, Kujawach, w Wielkopolsce i na Mazowszu.

Zatrzymanym zarzucono m.in. urządzanie i organizowanie gier hazardowych, a także udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Chodziło o okres między kwietniem a końcem grudnia 2015 roku. Jednak nowe przepisy, których celem było wyeliminowanie tzw. hot-spotów - punktów z automatami, pochodzą dopiero z czerwca 2015 roku, zaś we wrześniu 2015 przepisy te weszły w życie.

Jak tłumaczą śledczy zatrzymani nie wystąpili o specjalne pozwolenie, nie próbowali uzyskać żadnej wymaganej prawem koncesji, która pozwoliłaby im prowadzić działalność.

Sąd, który rozpatrywał wnioski o areszt, stwierdził jasno: działanie zatrzymanych w okresie, który śledczy objęli zarzutami, było legalne.

W ocenie sądu rejonowego nie została spełniona podstawowa przesłanka stosowania środków zapobiegawczych - czyny zarzucane oskarżonym nie zawierały znamion czynu zabronionego, czyli w okresie zarzutu takie zachowania, jakie im zarzucono, nie stanowiły przestępstwa. Sąd uznał także, że skoro nie można podejrzanym skutecznie zarzucić popełnienia przestępstwa skarbowego, to konsekwentnie także działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Wobec tego sąd nakazał natychmiastowe zwolnienie zatrzymanych osób - wyjaśniał w rozmowie z reporterem RMF FM Kubą Kaługą sędzia Tomasz Adamski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku.

Śledczy z kolei zapewniali, że sprawa dopiero nabiera rozpędu i że będą kolejne zarzuty - także za późniejszą działalność, już po zmianie przepisów dotyczących automatów do gry. Nie potrafili jednak wprost odpowiedzieć na pytanie, dlaczego od razu tych zarzutów nie przedstawili.

Już dziś wiemy, że zarzuty będą rozszerzone. Będziemy kontynuować postępowanie dowodowe. Bowiem w czasie zatrzymań, do których doszło 6 grudnia, te automaty funkcjonowały, były podłączone do prądu i możliwe było wykonywanie gry na tych urządzeniach. W związku z powyższym wiemy, że podejrzani działali cały czas, aż do chwili zatrzymania - podkreślał prok. Mariusz Marciniak z Pomorskiego Zamiejscowego Wydziału Prokuratury Krajowej. Zaznaczał, że na korzyść prokuratorów przemawiają m.in. orzeczenia Sądu Najwyższego i Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Nie wiadomo jeszcze, jak liczna była grupa, którą kierować miał 31-letni mężczyzna. Nie przyznał się on do winy. Oprócz niego zatrzymani zostali czterej inni mężczyźni i kobieta.

Zdaniem śledczych, grupa dzieliła zyski według ściśle określonego schematu. Najwięcej mieli otrzymywać właściciele lokali, w których stały automaty. Takich miejsc w 5 różnych województwach było blisko 40. Według śledczych, grupa była dobrze zorganizowana, miała nawet specjalną komórkę, która zajmowała się obserwowaniem funkcjonariuszy Urzędu Celnego. Wszystko po to, by uniemożliwić skuteczne kontrolowanie miejsc z automatami.

(e)