​Szczeciński traffipax, czyli urządzenie dokumentujące przejeżdżanie na czerwonym świetle, psuje się tak często, że zdjęcia z niego są za słabym dowodem dla sądu. Szczecińscy strażnicy sami przed sądem przyznali, że zgłoszeniami od kierowców o awarii traffipaxu "nie zaprzątają sobie głowy" i mimo to wystawiają mandaty. Jedną sprawę już przegrali. Kierowcy szykują pozew zbiorowy.

Jeden z kierowców już sprawę wygrał. Pan Konrad jeździ taksówką. W nowy rok na skrzyżowaniu Alei Wojska Polskiego z ulicą Królowej Korony Polskiej traffipax zrobił mu zdjęcie. Wiozłem klienta. Wyświetlacz czasowy pokazywał 7 sekund do końca cyklu światła zielonego. Mimo to traffipax błysnął. Byłem tym zaskoczony, natychmiast zadzwoniłem, żeby to zgłosić - relacjonuje taksówkarz. Mimo zgłoszenia, dostał wezwanie do zapłacenia mandatu: 500 złotych i 6 punktów karnych. Mandatu nie przyjął, sprawa trafiła do sądu.

Żeby udowodnić przed sądem, że urządzenie działa dobrze, straż przedstawiła świadectwo dopuszczenia do legalizacji. Dokument jest sprzed 5 lat, ale dotyczy innego, bardziej zaawansowanego modelu tego urządzenia. Model podstawowy, jaki jest na ul. Wojska Polskiego legalizacji nie wymaga, bo nie mierzy prędkości.

Sami strażnicy przyznali, że z urządzeniem są problemy. Z ich zeznań wynika, że... nie bardzo się tym przejmują. Wysłuchałem dzwoniącego, że w 6 czy 7 sekundzie radar zrobił zdjęcie. Z doświadczenia nie bardzo zaprzątamy sobie głowię takimi zgłoszeniami, ale je zapisujemy i przekazujemy sekcji ruchu drogowego, nie od razu - zeznał strażnik, który przyjmował zgłoszenie od pana Konrada.

Odpowiadający w straży za fotoradary Grzegorz Krompski przyznał, że raz w tygodniu obserwuje urządzenie przez kwadrans. Raz zdarzyło się, że traffipax robił zdjęcia na okrągło. Także, gdy nie jechał żaden samochód. Książki serwisowej nie ma.

Dlatego sąd uniewinnił kierowcę. Uznał, że nie można przyjąć, że traffipax jest bezawaryjny i nie ma dowodu, że nie popsuł się wtedy, gdy jechał tamtędy pan Konrad. Wielu moich kolegów taksówkarzy było w takiej sytuacji jak ja, tylko nie chcieli się szarpać i chodzić po sądach ­- mówi pan Konrad. Po jego sukcesie jeden ze szczecińskich prawników już przygotowuje pozew zbiorowy o odszkodowanie za zapłacone mandaty.

Straż Miejska w Szczecinie ma tego typu urządzenie od 2009 roku. Dziennie mandat na podstawie zdjęcia dostaje 7 kierowców. Za przejechanie na czerwonym świetle grozi od 300 do 500 złotych i 6 punktów karnych. Straż karze dodatkowo, gdy na zdjęciu widać, że ktoś rozmawia przez komórkę lub niema zapiętych pasów.