Krakowski sąd zdecydował, że szwedzki zleceniodawca kradzieży napisu "Arbeit macht frei" z muzeum Auschwitz powinien trafić do tymczasowego aresztu - na 14 dni. Prokuratura stawia Andersowi H. zarzut podżegania do przestępstwa.

O zastosowaniu aresztu - jak tłumaczy rzecznik Sądu Okręgowego Rafał Lisak - zadecydowało wysokie zagrożenie karą i obawa matactwa. Sąd w oparciu o te dwie przesłanki stwierdził, że jedynym środkiem jest tymczasowe aresztowanie. Oczywiście, postanowienie może być podstawą do wydania później Europejskiego Nakazu Aresztowania - powiedział Lisak.

Z wnioskiem o aresztowanie podejrzanego wystąpiła krakowska prokuratura, prowadząca śledztwo w sprawie kradzieży.

W związku z decyzją sądu przystąpimy niezwłocznie do procedury związanej z wystawieniem Europejskiego Nakazu Aresztowania - powiedział po decyzji sądu prowadzący śledztwo w tej sprawie prokurator Piotr Kosmaty.

W środę prokuratura uzyskała od szwedzkich organów ścigania pierwsze informacje w odpowiedzi na swój wniosek o pomoc prawną. Były to dane osobowe i wizerunek Andersa H. Na tej podstawie przeprowadzono okazanie. Andersa H. jako zleceniodawcę kradzieży rozpoznało na planszy dwóch podejrzanych.

Prokuratura wydała w środę postanowienie o przedstawieniu Andersowi H. zarzutu podżegania do kradzieży napisu. Zarzut ten zostanie ogłoszony podejrzanemu, gdy stanie przed polskimi organami ścigania.

Tablica z historycznym napisem "Arbeit macht frei" znad bramy b. niemieckiego obozu została skradziona 18 grudnia nad ranem. Napis odnaleziono późnym wieczorem 20 grudnia we wsi Czernikowo koło Torunia. Przestępcy rozcięli go na trzy części. O udział w kradzieży podejrzanych jest pięciu Polaków. Z ustaleń prokuratury wynika, że działali na zlecenie pośrednika ze Szwecji.