Nawet 5 lat więzienia grozi rodzicom 4-letniej dziewczynki, która wypadła wczoraj z pociągu Szybkiej Kolei Miejskiej w Gdańsku. Podróżujący z dzieckiem dorośli byli pijani. Oboje usłyszeli zarzut narażenia swojego dziecka na utratę życia lub zdrowia.

Rodzice formalnie przyznają się do winy. Z ich wyjaśnień wynika jednak, że był to nieszczęśliwy wypadek. Te wyjaśnienia mogą być wiarygodne. Jeszcze musimy to sprawdzić. Rodzice raczej to rozumieją jako zdarzenie losowe. Ich przyznanie się interpretujemy jako: "Tak. Poczuwamy się do odpowiedzialności za sytuację" - tłumaczy Cezary Szostak, szef Prokuratury Rejonowej w Gdańsku-Oliwie.

Do wypadku doszło wczoraj około godz. 14:40, 200 metrów przed stacją Gdańsk Oliwa. Dziecko wypadło przez otwarte drzwi z tzw. przedziału służbowego, ostatniego wagonu pociągu, który jechał w kierunku Gdańska Głównego. 27-letnia matka dziewczynki miała pół promila alkoholu w organizmie, 42-letni ojciec - 3 promile.

Policja i śledczy szukają osób, które jechały wczoraj tym składem. Bezpośredni świadkowie tego wypadku oraz osoby, które jechały w ostatnim wagonie tego pociągu od przystanku Gdynia Cisowa, proszone są o kontakt z funkcjonariuszami z Komisariatu V Policji w Gdańsku przy ul. Obrońców Wybrzeża 19 lub z najbliższą jednostką policji - mówi Aleksandra Siewert, rzecznik prasowy gdańskiej policji.

Dla śledztwa najważniejsze jest odnalezienie mężczyzny, który jechał razem z podejrzanymi w przedziale służbowym i zaciągnął hamulec awaryjny tuż po tym jak dziewczynka wypadła z pociągu. Jego zeznania mogą okazać się kluczowe dla zweryfikowania wyjaśnień podejrzanych rodziców. On mógł to widzieć, bo zareagował najszybciej. I tego mężczyzny szukamy - mówi Szostak. Dodaje, że prokuratura nie zastosowała wobec rodziców żadnych środków zapobiegawczych.

Co najważniejsze życiu dziewczynki nie grozi niebezpieczeństwo. W szpitalu pozostanie jednak jeszcze przez jakiś czas. Ma złamane przedramię oraz kość potyliczną. Musiała przejść operację czaszki.