Nie będzie zaskoczeń w sprawie kolejnych lustrowanych polityków - twierdzi gość Krakowskiego Przedmieścia 27, Bogusław Nizieński. Rzecznik Interesu Publicznego zapewnia jednocześnie, że jest odporny na naciski z którejkolwiek ze stron.

Zaglądanie w życiorysy zatacza coraz szersze kręgi i coraz częściej dotyczy osób z pierwszych stron gazet. Większość z nich wychodzi z lustracji obronną ręką. Są jednak tacy, którzy nosić będą etykietkę "kłamcy lustracyjnego". Takie orzeczenia Sąd Lustracyny wydał w sprawie byłego premiera Józefa Oleksego z SLD i byłego wiceszefa MSZ i MON Roberta Mroziewicza z Unii Wolności. Jak twierdzi Nizieński, na liście potencjalnych kłamców lustracyjnych jest jeszcze 119 parlamentarzystów lub urzędników administracji państwowej. Jednak skierowanie ich spraw do sądu jest niemożliwe, bo materiały, którymi dysponuje Rzecznik, są zbyt słabe.

Pytany o naciski polityczne na jego urząd, Nizieński odpowiedział:

"Ja mam za sobą kilkudziesięcioletni trening sędziego. Któż by się odważył wymuszać nacisk na Rzecznika Interesu Publicznego czy jego zastępców?"

Dotychczasowe doświadczenia dowiodły, że lustracja nie oszczędza nikogo, nawet ludzi uważanych za niesplamionych współpracą ze spec-służbami PRL. Według Nizieńskiego, są to nieuniknione koszty.

9:20