Prezes Wyższego Urzędu Górniczego odwołał ze stanowiska rzecznika prasowego Edytę Tomaszewską. Powód? Była pod wpływem alkoholu, w czasie gdy miała przy sobie służbowe przedmioty. Wczoraj kobieta została napadnięta, skradziono jej służbowy laptop. Na szczęście, nie było w nim żadnych istotnych informacji dotyczących śledztwa w sprawie wypadku W Rudzie Śląskiej.

Katowicka prokuratura - jak dowiedział się reporter RMF FM Roman Osica -nie włączy sprawy napadu na rzeczniczkę WUG i kradzieży jej laptopa do śledztwa w sprawie piątkowego wybuchu metanu w kopalni "Wujek-Ruch Śląsk".

Policja i tak sprawdzi informację o napadzie

Fakt, że Edyta Tomaszewska był nietrzeźwa (w wydychanym powietrzu miała trzy promile alkoholu), stawia całą sprawę w nieco innym świetle, ale - jak dowiedział się reporter RMF FM Marcin Buczek - z policyjnego punktu wiedzenia niewiele się zmienia.

Funkcjonariusze - jak przekazał naszemu dziennikarzowi Jacek Pytel, rzecznik śląskiej policji - przyjęli informację o napadzie. Wstępnie też sprawdzono teren. Poszukiwani będą również ewentualni świadkowie napadu. Jacek Pytel tłumaczy, że wielokrotnie zdarzało się, iż informacje także osób nietrzeźwych potwierdzały się i sprawców zatrzymywano.

Edyta Tomaszewska została napadnięta w nocy, przed blokiem. Napastnik zaatakował ją od tyłu, jak twierdzi rzeczniczka WUG - wiedział kim jest. Miał powiedzieć "to za tę kopalnię" i obrzucić rzeczniczkę wulgaryzmami. Oprócz laptopa Tomaszewskiej skradziono rzeczy osobiste i dokumenty. W laptopie - poza składem komisji badającej przyczyny wypadku, - nie było tam żadnych ważnych dokumentów dotyczących śledztwa w sprawie katastrofy w kopalni "Wujek Ruch-Śląski".

Tomaszewska - jak sama mówi - nie tylko w swoim laptopie, ale w ogóle nie posiada danych z postępowania, prowadzonego w sprawie katastrofy w kopalni, zarówno przez Okręgowy Urząd Górniczy w Katowicach, jak i komisję WUG, która we wtorek spotkała się na pierwszym posiedzeniu. Tym bardziej nadzór górniczy nie ma dostępu do informacji ze śledztwa prokuratury.

Grozili dyrektorowi WUG

Pojawiła się też informacja o pogróżkach pod adresem jednego z pracowników Wyższego Urzędu Górniczego. Na razie jednak nie wiele wiadomo. Reporterowi RMF FM Marcinowi Buczkowi udało się ustalić, że jeden z dyrektorów miał wczoraj odebrać telefon i usłyszeć słowa "Uważaj". Dzwonił ktoś z zastrzeżonego numeru telefonu. Pracownik WUG miał zbagatelizować sprawę, ale po nocnym napadzie na Edytę Tomaszewską, zawiadomi policję.