"Kary za ‘środkowy palec’ surowe, ale tylko poza Sejmem. Sędzia Nawacki skazuje za to na bezwzględne więzienie" - czytamy w środowej "Rzeczpospolitej", która przypomina, że "środkowy palec dla ‘arabskich terrorystów’ kosztował olsztynianina Pawła Ś. pięć miesięcy bezwzględnego więzienia", a wyrok taki wydał w 2012 roku sędzia Maciej Nawacki - obecnie prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie i członek nowej Krajowej Rady Sądownictwa.

Jak donosi dziennik, Nawacki, wtedy szeregowy olsztyński sędzia wydziału karnego, skazał Pawła Ś. - pomysłodawcę akcji - "za to, że w mieszkaniu posiadał 283 naklejki zawierające ‘treści nawołujące do nienawiści na tle różnic narodowościowych w postaci napisu w języku angielskim o treści »GO HOME ARAB TERRORISTS« wraz z grafiką przedstawiającą zaciśniętą pięść ludzką z wyprostowanym palcem środkowym’".

Wraz z Pawłem Ś. - jak czytamy w artykule - skazany został na sześć miesięcy bezwzględnego więzienia jego kolega, student Łukasz N., który rozlepiał naklejki na klatkach schodowych, drzwiach wejściowych i w windzie bloku, w którym mieszkali studenci medycyny z Arabii Saudyjskiej, którzy przyjechali na Uniwersytet Warmińsko-Mazurski.

"Zdaniem sędziego Nawackiego Łukasz N. ‘publicznie znieważył grupę ludności o narodowości arabskiej z powodu ich przynależności narodowej’. Zniewagą były zarówno środkowy palec, jak i nazwanie ich arabskimi terrorystami" - podaje "Rzeczpospolita".

Dziennik zwraca uwagę, że za znieważenie na tle rasowym grozi do 2 lat więzienia - tyle samo co za publiczne znieważenie funkcjonariusza publicznego, czyli m.in. posła.

Według wielu prawników - jak pisze "Rz" - gest posłanki PiS Joanny Lichockiej - która po przegłosowaniu przez partię rządzącą przekazania blisko 2 mld złotych dla mediów publicznych pokazała w kierunku posłów opozycji środkowy palec właśnie - wypełnia znamiona publicznego znieważenia funkcjonariusza publicznego w czasie pełnienia przez niego obowiązków służbowych.

"Gdyby opozycja zawiadomiła prokuraturę, ta musiałaby wszcząć śledztwo za znieważenie. Gest Lichockiej był skierowany do posłów, czyli funkcjonariuszy publicznych. Dziwi mnie, że opozycja nic z tym nie zrobiła, robiąc krzywdę debacie publicznej, instytucji Sejmu. Wyraża zgodę na takie zachowania" - cytuje dziennik prawnika chcącego zachować anonimowość.

Wicerzecznik PiS Radosław Fogiel przyznaje w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że w sprawie Lichockiej nie ma żadnej decyzji władz partii ani klubu - i odsyła do rzecznika dyscypliny partyjnej, posła Waldemara Andzela, który stwierdza: "Nie ma żadnych podstaw do karania. Najpierw trzeba by ukarać opozycję, posłów PO". Za co? "Za ich zachowanie także poza Sejmem. Robią dużo bardziej skandaliczne rzeczy" - wyjaśnia Andzel.

14 lutego, dzień po incydencie, do komisji etyki poselskiej złożony został wniosek ws. nałożenia na Joannę Lichocką kary nagany. Na razie nie wiadomo jednak, kiedy odbędzie się najbliższe posiedzenie komisji, a także, czy zajmie się ona wówczas sprawą.

"Rzeczpospolita" przypomina również wyniki wczorajszego sondażu przeprowadzonego przez IBSP dla Wirtualnej Polski, według którego aż 56 procent respondentów uważa, że Joanna Lichocka powinna za swój obraźliwy gest zostać wyrzucona z PiS, zaś odmiennego zdania jest 23 procent.