Nowy metropolita warszawski przez ponad 20 lat był tajnym, świadomym współpracownikiem SB. Potwierdzają to dokumenty, do których dotarła "Rzeczpospolita".

Dokumenty, do których dotarł Tomasz Terlikowski z "Rzeczpospolitej", to te same akta, które analizowała w IPN Kościelna Komisja Historyczna. Potwierdził to RMF rzecznik Episkopatu ksiądz Józef Kloch. Kościelni badacze przygotowali już sprawozdanie ze swoich prac i razem z fotokopiami dokumentów przekażą je nowemu arcybiskupowi Warszawy.

A z esbeckich akt zgromadzonych w IPN wyłania się ponury obraz zakrojonej na szeroką skalę współpracy duchownego z tajnymi służbami PRL. Ks. Wielgus był cennym agentem - ocenia gazeta. Nosił rozmaite pseudonimy - "Adam", "Adam Wysocki", "Grey". Odbył specjalne przeszkolenie wywiadowcze, usiłował przeniknąć do środowiska Radia Wolna Europa w Monachium, przez wiele lat utrzymywał kontakty z IV Wydziałem Komendy Wojewódzkiej MO w Lublinie: pisał dla esbeków analizy o pracownikach Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, a prowadzącym oficerom dostarczał nagrań z przemówień i kazań hierarchów kościelnych.

Dlaczego to robił? Dokumenty nie pozostawiają złudzeń - głównym powodem była chęć przyspieszenia kariery naukowej. Tajne życie nowego metropolity warszawskiego rozpoczęło się w 1967 r. Ksiądz Wielgus był jeszcze studentem historii filozofii KUL. W ciągu pięciu lat ks. Wielgus spotkał się z oficerami bezpieki ponad 50 razy.

Po pięciu latach księdza Wielgusa przejął wywiad. Oficerowie poprosili go, by postarał się o stypendium Humboldta na Uniwersytecie Monachijskim. I otrzymał je. Jak wynika z 

dokumentów, przed wyjazdem duchowny przeszedł szkolenie wywiadowcze, a 28 września 1973 r. podpisał - jako Adam Wysocki - pierwszą "Umowę o współpracy". Zobowiązał się do podjęcia "działania w zakresie problematyki interesującej służbę wywiadowczą PRL".

W 1978 r. w życie księdza Stanisława Wielgusa ponownie aktywnie wkroczył Departament I, typując go do rozpracowania Radia Wolna Europa. Duchowny uczony miał się zobowiązać do próby wejścia w skład redakcji religijnej RWE. Choć pokładane w agencie "Greyu" nadzieje bezpieki się nie spełniły, to po powrocie miał on zostać na powrót zagospodarowany przez Wydział IV KW MO w Lublinie. Akta z tego okresu jego współpracy na razie nie zostały odnalezione. Wiadomo jednak, ze kontakty nie zostały przerwane aż do momentu rozwiązania służby bezpieczeństwa w 1990 roku.