Wyborców poruszyła historia moja i Joanny. Ale nie ma co rozgrywać tego PR-owo - tak lider Nowoczesnej Ryszard Petru odnosi się w rozmowie z tygodnikiem „Wprost” do swego związku z wiceszefową swej partii Joanną Schmidt. Przyznaje, że jego "osobiste błędy" przyczyniły się w pewnym stopniu do spadku notowań Nowoczesnej. Pytany, jak te notowania poprawić, przyznaje: "W polityce nie można być nijakim. Nie jesteśmy nijacy, ale widocznie ludzie nas dzisiaj tak postrzegają" i zapowiada: "Zakwestionujemy całą politykę i filozofię gospodarczą PiS".

Wyborców poruszyła historia moja i Joanny. Ale nie ma co rozgrywać tego PR-owo - tak lider Nowoczesnej Ryszard Petru odnosi się w rozmowie z tygodnikiem „Wprost” do swego związku z wiceszefową swej partii Joanną Schmidt. Przyznaje, że jego "osobiste błędy" przyczyniły się w pewnym stopniu do spadku notowań Nowoczesnej. Pytany, jak te notowania poprawić, przyznaje: "W polityce nie można być nijakim. Nie jesteśmy nijacy, ale widocznie ludzie nas dzisiaj tak postrzegają" i zapowiada: "Zakwestionujemy całą politykę i filozofię gospodarczą PiS".
Ryszard Petru podczas niedzielnej konwencji programowej Nowoczesnej w Warszawie /Leszek Szymański /PAP

Gdyby wybory parlamentarne odbywały się w pierwszej połowie maja, wygrałoby je Prawo i Sprawiedliwość z poparciem z 39 procent Polaków. Drugie miejsce zajęłaby Platforma Obywatelska - zagłosowałoby na nią 26 procent wyborców. Do Sejmu weszłyby jeszcze dwie siły polityczne: Kukiz'15 z 7-procentowym poparciem i Nowoczesna z głosami 5 procent Polaków. O takich rezultatach przeprowadzonego przez siebie sondażu poinformował w połowie maja CBOS.

Dlaczego Petru i Nowoczesna - przewodzący jeszcze rok temu całej opozycji - walczą teraz o utrzymanie na polskiej scenie politycznej, balansując na granicy progu wyborczego?

Nowoczesna powstała 25 maja 2015 roku i wtedy mieliśmy wysokie notowania. Latem 2015 zanotowaliśmy mocny spadek w sondażach. Do Sejmu weszliśmy jednak z 7,6-procentowym poparciem. Potem walka o praworządność. I ciężka praca, dzięki której wyszliśmy na pozycję drugiej partii w Polsce, ale kosztem okazało się zatarcie różnic z Platformą. Przestaliśmy się kojarzyć z naszym wyborczym programem, czyli odpowiedzialną polityką finansową, liberalną gospodarką, rozdziałem państwa od Kościoła, prawami kobiet, poparciem dla przyjmowania uchodźców w granicach zobowiązań poprzedniego rządumówi Ryszard Petru w rozmowie z tygodnikiem "Wprost", po czym przyznaje: Do tego doszły moje osobiste błędy.

Pytany, czy historia jego "i pani Joanny Schmidt, romans na szczytach polityki z puczem w tle, najbardziej poruszała wyborców", Petru odpowiada krótko: Tak było. Wyborców to poruszyło. Mam tego świadomość.

Dopytywany, "dlaczego ta historia została tak źle rozegrana PR-owo", stwierdza natomiast: Uważam, że nie ma co rozgrywać pewnych rzeczy PR-owo. Nigdy nie komentowałem swojego życia prywatnego i konsekwentnie będę się trzymał tej zasady. Joanna powiedziała ostatnio całą prawdę. I koniec. Teraz trzeba iść przodu.

Komentując słabe notowania Nowoczesnej, Ryszard Petru podkreśla, że "w polityce nie można być nijakim".

Nie jesteśmy nijacy, ale widocznie ludzie nas dzisiaj tak postrzegają. Gdyby panie przeszły się dziś Nowym Światem z pytaniem: "Wymień trzy sprawy, za którymi jest Nowoczesna", obawiam się, że dzisiaj nikt by nie wiedział, co powiedzieć - przyznaje.

Pytany, jak w tej sytuacji Nowoczesna chce przykuć uwagę Polaków i narzucić w debacie publicznej własną narrację, lider tej partii zapowiada: Zakwestionujemy całą politykę i filozofię gospodarczą PiS, będziemy domagali się rozdzielenia państwa od Kościoła, wprowadzenia związków partnerskich. I przestrzegania praw kobiet. Ale też nowatorskie rozwiązania w ochronie zdrowia czy edukacji.

Mamy pełną wizję rozwoju Polski. Jako jedyni w opozycji mamy pełen program - mówi.

W innym fragmencie rozmowy Petru przekonuje, że Polska powinna jak najszybciej przyjąć euro. Zanim faktycznie to euro przyjmiemy, to upłyną jeszcze przynajmniej trzy, cztery lata. Tymczasem już w czerwcu zostanie opublikowany dokument o oddzielnym budżecie dla strefy euro. Integracja europejska będzie postępowała w tym gronie, a to oznacza, że strefa euro stanie się właściwą Unią Europejską, a my z Węgrami zostaniemy z boku - przestrzega i wyjaśnia, dlaczego będzie to dla Polski problem: Dla nas pieniędzy będzie znacznie mniej, będziemy narażeni na wstrząsy kursowe, no i wszystkie ważne decyzje unijne będą zapadały poza nami. Polska poza strefą euro na pewno będzie słabsza. Może nasi rolnicy otrzymają mniejsze dotacje, a może zostanie dla nas ograniczony swobodny przepływ usług. Przyszłość będzie nieprzewidywalna.

Pytany o opinię wicepremier, ministra finansów i rozwoju Mateusza Morawieckiego - według którego do strefy euro powinniśmy wejść dopiero wtedy, gdy będziemy tak samo bogaci jak kraje już należące do strefy - Ryszard Petru odpowiada zdecydowanie: To jest bzdura, bo bez euro nigdy dostatecznie się nie wzbogacimy. Poza tym euro to już nie tylko kwestia ekonomii, ale też naszego bezpieczeństwa. Zakotwiczenia w ścisłym centrum UE.


Źródło: "Wprost" / www.wprost.pl

(e)