Nie ma porozumienia między dyrekcją a pielęgniarkami prowadzącymi głodówkę w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rybniku. 27 pielęgniarek prowadzi głodówkę, domagają się 400 zł podwyżki. Wiesława Frankowska , przewodnicząca związku zapewnia, że na intensywnej terapii i na ostrych dyżurach jest i będzie pełna obsada pielęgniarska.

Nie ma porozumienia między dyrekcją a pielęgniarkami prowadzącymi głodówkę w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rybniku. 27 pielęgniarek prowadzi głodówkę, domagają się 400 zł podwyżki. Wiesława Frankowska , przewodnicząca związku zapewnia, że na intensywnej terapii i na ostrych dyżurach jest i będzie pełna obsada pielęgniarska.
Głodówkę prowadzi 27 pielęgniarek /Anna Kropaczek /RMF FM

Na rozpoczęcie głodówki wczoraj zdecydowały się panie zrzeszone w Związku Zawodowym Pracowników Bloku Operacyjnego Anestezjologii i Intensywnej Terapii. Podkreślają, że są niedoceniane i mają bardzo niskie zarobki. Rozmowy pomiędzy dyrekcją placówki a personelem mają zostać wznowione w środę. 

Wiesława Frankowska , przewodnicząca związku podkreśla: część pań od poniedziałku bierze udział w proteście głodowym, więc nie wiem w jakim zakresie jutro pójdą zabiegi planowe. Codziennie kontaktujemy się z lekarzem, który sprawdza stan zdrowa pań, więc nie wiem w jakim zakresie dopuści jutro panie do pracy.

Pracuję na bloku operacyjnym. Zarabiam około 2000 zł z dyżurami nocnymi i świątecznymi - mówi pielęgniarka anestezjologiczna z 31-letnim stażem pracy.

Panie mówią, że ich praca jest wyjątkowo ciężka i odpowiedzialna. Mamy ciężkich pacjentów, umieralność jest duża. Tak naprawdę nikt nas nie rozumie, bo nikt tej naszej pracy nie widzi. Na oddział przychodzą tylko rodziny tych ludzi ciężko chorych, umierających. Jesteśmy z nimi, trzymamy ich za rękę. Poświęcamy nas, siebie, robimy wszystko, żeby ich uratować. Nikt sobie nie zdaje sprawy, jak to wpływa na naszą psychikę. Jak po dwóch zgonach na dyżurze mam przyjść do domu i być normalną uśmiechniętą mamusią? - pyta pielęgniarka z oddziału intensywnej terapii, która po 25 latach pracy zarabia 2300 zł.

Podwyżki, o które walczą pielęgniarki nie mają nic wspólnego z podwyżkami, które obiecał minister zdrowia. Z tych pieniędzy nie chcemy ani złotówki więcej dla naszej grupy. Chcemy, żeby zostały rozdzielone równo dla każdej pielęgniarki naszego szpitala. Z uwagi na charakter pracy, którą wykonujemy, oczekujemy wzrostu wynagrodzeń ze środków szpitala - tłumaczy Wiesława Frankowska, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników Bloku Operacyjnego Anestezjologii i Intensywnej Terapii.

Jak dodaje, część pań od poniedziałku bierze udział w proteście głodowym, więc nie wiem w jakim zakresie jutro pójdą zabiegi planowe. Codziennie kontaktujemy się z lekarzem, który sprawdza stan zdrowa pań, więc nie wiem w jakim zakresie dopuści jutro panie do pracy.

(j.)