W sądzie w Łodzi ruszył proces 61-letniej kobiety oskarżonej o to, że wykorzystując zły stan psychiczny 89-letniej sąsiadki, wymusiła na niej podpisanie kilku aktów notarialnych. Potem przejęła władzę nad jej majątkiem i stała się jedyną spadkobierczynią. Jak ustalili śledczy, w sprawie chodzi o majątek wart ponad 1 mln zł.

W sądzie w Łodzi ruszył proces 61-letniej kobiety oskarżonej o to, że wykorzystując zły stan psychiczny 89-letniej sąsiadki, wymusiła na niej podpisanie kilku aktów notarialnych. Potem przejęła władzę nad jej majątkiem i stała się jedyną spadkobierczynią. Jak ustalili śledczy, w sprawie chodzi o majątek wart ponad 1 mln zł.
Ruszył proces. ws. przejęcia majątku wartego ponad milion złotych od 89-latki /Cezary Pecold /PAP

Proces ze względu na dobro pokrzywdzonej toczy się z wyłączeniem jawności. Oskarżeniem objęto także notariusz oraz dwie pracownice kancelarii notarialnej, którym zarzucono przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków oraz poświadczenie nieprawdy. Notariusz oskarżona została również o pomoc w oszustwie. Głównej oskarżonej grozi do 15 lat więzienia, notariusz - do 10 lat, a pozostałym osobom- do pięciu lat .

Zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa złożyła 84-letnia mieszkanka Warszawy, zaniepokojona brakiem kontaktu z 89-letnią kuzynką z Łodzi - majętną wdową po pracowniku naukowym. Przez kilka miesięcy próbowała nawiązać go telefonicznie; telefon odbierała nieznana jej kobieta, przekonująca, że 89-latka śpi bądź nie ma jej w domu. Sąsiedzi zauważyli także obecność obcych osób wynoszących "wypchane torby" z warszawskiego mieszkania należącego do wdowy; dodatkowo ktoś wymienił w nim zamki. Po zawiadomieniu łódzka policja próbowała przesłuchać 89-latkę, lecz okazało się, że logiczny kontakt z nią jest niemożliwy. Kolejne przesłuchanie odbyło się już w obecności psychologa i psychiatry. Kobieta zaprzeczała, aby kogokolwiek upoważniła do dysponowania majątkiem.

"Opiekunka" przejmuje majątek

Prokuratura ustaliła, że po śmierci męża z własnej inicjatywy starszą panią i jej sprawami majątkowymi zajęła się 61-letnia sąsiadka. W formie aktów notarialnych, w sierpniu i we wrześniu 2014 r., w mieszkaniu kobiety i przy udziale kancelarii notarialnej, spisano trzy pełnomocnictwa. Jedno upoważniało 61-latkę do opieki (z datą o 2 lata wcześniejszą), a dwa kolejne do zarządzania i administrowania, a także załatwiania wszystkich spraw związanych z mieszkaniami w Łodzi i w Warszawie. Dzięki tym pełnomocnictwom opiekunka mogła występować w sprawach osobistych i majątkowych, odbierać przesyłki pieniężne czy występować przed wydawnictwem, od którego 89-latka otrzymywała tantiemy.

Kobieta nie wiedziała, co podpisuje

We wrześniu 2014 r. przed tym samym notariuszem sporządzony został testament, na mocy którego 61-latka stała się jedyną spadkobierczynią m.in. dwóch mieszkań wartych w sumie niemal 800 tys. zł. Śledczy ustalili też, że 1,5 roku wcześniej opiekunka uzyskała upoważnienie do rachunku bankowego starszej pani. Od tego czasu z jej konta wypłaciła ponad 350 tys. zł, z czego niemal 200 tys. - według prokuratury - przywłaszczyła i uczyniła sobie z tego przestępstwa stałe źródło dochodu. Wszystkie akty notarialne podpisane zostały przez 89-latkę poprzez naniesienie tuszowego odcisku palca. Z opinii biegłych wynikało, że kobieta w chwili sporządzenia aktów notarialnych nie była zdolna do wyrażania woli i kierowania postępowaniem, ani też do podejmowania decyzji, dotyczących rozporządzenia majątkiem, i uczestniczenia w czynnościach urzędowych, w tym do podpisywania pełnomocnictw.

Logiczny kontakt niemożliwy

Przesłuchani w śledztwie świadkowie, w tym zajmujący się pokrzywdzoną lekarz, rehabilitant i dwie inne opiekunki, potwierdzili, że logiczny kontakt ze starszą panią jest wręcz niemożliwy. Na wniosek prokuratora sądy zdecydowały o całkowitym ubezwłasnowolnieniu staruszki i ustanowieniu dla niej opiekuna prawnego. Niezależnie od postępowania karnego prokurator skierował do sądu pozwy o unieważnienie testamentu i wystawionych pełnomocnictw.

Oskarżona o oszustwo, przywłaszczenie i posługiwanie się dokumentami zawierającymi poświadczenie nieprawdy sąsiadka wdowy w śledztwie nie przyznała się do winy. Mówiła, że wcześniej starała się o podpisanie aktów notarialnych przez innych notariuszy, ale jej odmówili. Utrzymywała, że pieniądze wypłacała z konta na prośbę podopiecznej i rzekomo jej przekazywała, ale tego - według prokuratury - nie potwierdzają dowody. Prokurator zastosował wobec niej dozór policyjny, nakazał jej opuszczenie mieszkania pokrzywdzonej i zakazał kontaktowania się z nią. Zarzuty w tej sprawie usłyszała także notariusz, zastępcy notariusza i pracownica biurowa kancelarii. Śledczy uznali, że pomimo kilkukrotnych kontaktów z 89-latką, które świadczyły, że nie jest ona w stanie składać oświadczeń woli i zrozumieć treści podpisywanych aktów notarialnych, potwierdzano w nich, że jest ona zdolna do uczestniczenia w czynnościach i podejmowania decyzji. Także te oskarżone nie przyznały się do winy.