W gdańskim sądzie ruszył proces kierowcy, który prowadząc po pijanemu zabił w sierpniu ubiegłego roku dwie nastolatki. Dziewczyny wracały wieczorem skuterem z pracy. Uderzył w nie samochód, kierowca miał ponad promil alkoholu w wydychanym powietrzu. Mężczyzna, który od momentu wypadku przebywa w areszcie, złożył przed sądem wyjaśnienia. Przyznał się do winy.

Oskarżony to 41-letni emerytowany wojskowy Zbigniew G. Przyznał, że w dniu tragedii pił alkohol - miały to być dwa lub trzy piwa oraz wspólnie ze znajomym pół litra wódki. Później postanowił odwieźć znajomego na pobliski przystanek autobusowy.

W czasie procesu stwierdził, że nie pamięta ani drogi powrotnej, w której - jak się później okazało - kupił jeszcze alkohol, ani samego wypadku. Miał ocknąć się dopiero, gdy otworzyły się poduszki powietrzne. Coś stuknęło, pomyślałem, że stało się coś z samochodem. Przejechałem jeszcze około 60 metrów i zatrzymałem się, żeby sprawdzić - relacjonował Zbigniew G.

Oskarżony przeprosił na sali sądowej rodziny ofiar wypadku. Kilkakrotnie próbowałem pisać jakiekolwiek słowa przeprosin… Co się stało, to jest nie do wyobrażenia. Przydarzyło się coś, co może przytrafić się najgorszego rodzicom, czyli utrata własnych dzieci - mówił.

One dopiero zaczynały, miały całe życie przed sobą, mogły bardzo wiele dokonać. Ból, rozpacz i żal i to wszystko wraca. To nieprawda, że czas leczy rany - mówili reporterowi RMF FM rodzice nastolatek: