Przed Sądem Okręgowym w Lublinie rozpoczął się proces, w którym Paweł Guza domaga się od państwa odszkodowania w wysokości pięciu milionów złotych. Ma to być zadośćuczynienie za prawie 1,5 roku niesłusznego aresztu.

Paweł Guz przesiedział w areszcie 17 miesięcy oskarżony o zabójstwo swojego kolegi Pawła M., właściciela warsztatu montującego alarmy samochodowe pod Lubartowem. W tym czasie - jak twierdzi - był prześladowany przez współwięźniów: został pobity, miał złamaną nogę. Pobyt w więzieniu odcisnął się m.in. na jego zdrowiu psychicznym.

Po zwolnieniu z aresztu jeszcze przez kilka miesięcy utrzymywano w stosunku do niego zarzut zabójstwa. Po aresztowaniu jego firma budowlana zbankrutowała, a on sam stracił oszczędności zainwestowane na giełdzie. Z tego tytułu domaga się miliona złotych odszkodowania, poza tym czterech milionów zadośćuczynienia.

Co podkreśla Paweł Guz, choć sąd oczyścił go z zarzutów, a za zabójstwo skazano Krzysztofa P., który złożył obciążające go zeznania, wciąż przez wielu ludzi postrzegany jest jako zabójca. Zszargano jego dobre imię, które trudno mu będzie odbudować. Rzuciła go też dziewczyna.

Sąd odroczył rozpoznanie sprawy o odszkodowanie do 5 kwietnia.

Do zbrodni doszło w lipcu 2007 roku. Paweł Guz był w gronie trzech podejrzanych. Ostatecznie jednak oskarżono Krzysztofa P., którego skazano na 25 lat więzienia. Zamordował on Pawła M. kilkoma uderzeniami blacharskiego młotka w głowę, w jego warsztacie pod Lubartowem, a potem zakopał ciało w lesie. Krzysztof P. był pracownikiem zamordowanego.