Rzecznik Praw Obywatelskich zwróci się do ministra zdrowia w sprawie zmiany przepisów dotyczących klauzuli sumienia lekarzy. Według Ireny Lipowicz, obecna regulacja prawa w tym zakresie nie jest zadowalająca i stwarza rodzaj konfliktu.

RPO proponuje, żeby to nie lekarz, a administracja placówki medycznej miała obowiązek informować pacjenta, gdzie może uzyskać świadczenie, którego dany lekarz nie chce wykonać z uwagi na konflikt sumienia.

Lipowicz powiedziała na konferencji prasowej, że analiza dokonana w biurze RPO i skargi lekarzy wskazują na to, że w obecnym stanie prawnym "może dojść do subiektywnego przekonania, że prawo polskie stwarza z jednej strony lekarzowi możliwość skorzystania z wolności sumienia, ale poprzez nałożenie na niego obowiązku wskazania podmiotu (...), który tego świadczenia dokona, nie wykazuje tej wolności sumienia i wyznania w sposób pełny".

Pacjent z kolei ma konstytucyjne prawo dostępu do legalnych świadczeń opieki zdrowotnej - podkreśliła RPO.

Dlatego, jak zaznaczyła, "warto rozważyć taką zmianę prawa, w której obowiązek administracyjny wskazania innego podmiotu leczniczego będzie spoczywał na administracji szpitala czy jednostki leczniczej, natomiast lekarz będzie miał obowiązek informacyjny".

Proces decyzyjny można tutaj rozszczepić, wskazując, że lekarz może skorzystać z klauzuli sumienia, ale musi niezwłocznie zawiadomić o tym przełożonego - powiedziała Lipowicz.

Dyskusję wywołała historia z Warszawy

Dyskusja wokół klauzuli sumienia rozgorzała po publikacji tygodnika "Wprost", który w najnowszym numerze opisał historię młodej rodziny w Warszawie. Znany stołeczny lekarz prof. Bogdan Chazan - powołując się na konflikt sumienia - odmówił wykonania aborcji u kobiety w 25. tygodniu ciąży, która miała diagnozę, że dziecko z powodu licznych wad głowy, twarzy i mózgu umrze zaraz po narodzeniu. Profesor nie wskazał również szpitala, w którym pacjentka mogłaby przeprowadzić zabieg. Zamiast tego miał zaoferować jej opiekę podczas ciąży, porodu i po porodzie oraz zaproponować hospicjum dla dziecka.

38-latka powiedziała tygodnikowi, że lekarz domagał się dostarczania kolejnych wyników badań i "chciał wszystko jak najdłużej przeciągać", aby minął termin, kiedy można legalnie przeprowadzić aborcję w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu.

(edbie)