W drugiej połowie maja na Morzu Północnym ma ruszyć ekspedycja "Santi odnaleźć Orła". Jej członkowie marzą o rozwiązaniu zagadki zaginięcia najsłynniejszego polskiego okrętu podwodnego ORP "Orzeł". Majowa wyprawa będzie pierwszym etapem realizacji tego celu. Kolejny planowany jest na czerwiec.

Ekipa poszukiwawcza liczy 10 osób. W jej skład wchodzą  nurkowie, hydrografowie i historycy. To nie tylko eksperci w swoich dziedzinach, ale także pasjonaci historii słynnego ORP "Orzeł". Dlatego "Santi odnaleźć Orła" to projekt długofalowy. 

My mamy takie podejście, że "Orła" musimy znaleźć. Czy go znajdziemy w tym roku czy za lat 15, to go musimy znaleźć. Oczywiście optymizm i entuzjazm jest duży, ale muszę powiedzieć, że same przygotowania, spotkania, organizacja już sprawiają olbrzymią radość. Przez rok poznałem całą masę nowych przyjaciół, mamy coraz więcej danych. Po drugie mam wrażanie, że ruszyliśmy też taką nutkę patriotyczną. Młodzież w tej chwili kojarzy U-boota z "Das Boot", a jeśli spytamy ich o to jaka jest historia "Orla", to wiedza jest średnia. Ja wolałbym odwrócić te proporcje, bo jak wiadomo historia "Orła" to jest gotowy scenariusz na fantastyczny, hollywoodzki film - mówi Tomasz Stachura, nurek i szef ekspedycji. Podkreśla także, że celem ekspedycji jest odświeżenie pamięci o bohaterskiej załodze ORP "Orzeł" i jej dokonaniach. 

Poszukiwania wraku polskiego okrętu podwodnego prowadzone są od lat. Zajmowali się nimi między innymi Holendrzy, kilka ekspedycji organizowała polska Marynarka Wojenna. W 2008 roku odbyła się także polska, komercyjna wyprawa, która wykluczyła hipotezę o zatonięciu ORP "Orła" w rejonie jednego z niemieckich, morskich pól minowych. Niektórzy z członków tegorocznej ekspedycji brali udział w tych poprzednich poszukiwaniach. Punktem zaczepienia "Santi odnaleźć Orła" jest teoria, mówią o tym, że okręt zatonął po ostrzale przez sojuszniczy samolot. 

My od początku nie kryjemy, że skupiamy się na hipotezie tak zwanego "friendly fire", czyli przypadkowego zatopienia "Orła" przez brytyjski samolot. To się wydarzyło 3 czerwca 1940 roku, 110 mil na wschód od portu Rosyth. Czyli możemy sobie wyobrazić, że to jest około 180 kilometrów na wschód od wybrzeży Szkocji - tłumaczy Stachura. 

Ekspedycja ma przebadać tam dokładnie obszar o powierzchni 100 kilometrów kwadratowych. W tym rejonie ekipa poszukiwawcza operowała już roku temu. Podczas rekonesansu zbadała łącznie 22 pozycje. W część z nich chce w tym roku wrócić, bo dysponuje nowymi danymi o wrakach w tych miejscach. Cały rejon zostać ma dosłownie prześwietlony profesjonalnym sprzętem hydrograficznym, w dyspozycji załogi będzie także specjalny robot podwodny. 

Zejście nurków pod wodę planowane są dopiero na czerwcowy etap poszukiwań. Robimy to celowo. Nie zabieramy absolutnie żadnego sprzętu na pierwszą ekspedycję, po to tylko, żeby się bardzo skupić na samych poszukiwaniach. Przeszukiwanie 100 kilometrów kwadratowych na morzu, to jest 4-5 dni. Non stop. 24 godziny na dobę mamy włączony sprzęt, włączone ekrany. Nie możemy przegapić tego jednego momentu, więc dwie osoby dyżurują przy ekranach i cały czas sprawdzają co jest. Nie chcemy się rozmieniać na drobne, tylko skupić na jednym. Znaleźć "Orła". Jak już znajdziemy to będziemy myśleć o sprawach nurkowych - opisuje Tomasz Stachura.

Statkiem poszukiwawczym będzie jednostka wypożyczana od lokalnych rybaków. Na czas poszukiwań zostanie przearanżowana na profesjonalny statek hydrograficzny.

Najsłynniejszy polski okręt podwodny. Wybudowany w holenderskiej stoczni

ORP "Orzeł" został zbudowany w okresie międzywojennym - głównie dzięki składkom polskiego społeczeństwa - w jednej z holenderskich stoczni. Zwodowano go 15 stycznia 1938 roku. 1 września 1939 roku "Orzeł" wypłynął na Bałtyk, by zabezpieczać polskie wybrzeże przed ewentualnym desantem niemieckim od strony morza. 15 września okręt zawinął do Tallina, by wysadzić chorego kapitana. Jednostka została tam internowana, zabrano z niej dziennik pokładowy, mapy nawigacyjne i znaczną część uzbrojenia.

W nocy polscy marynarze porwali okręt i wydostali się z estońskiego portu. Przez jakiś czas operowali na Bałtyku. Później - kierując się mapami narysowanymi z pamięci - popłynęli w kierunku Wysp Brytyjskich. Po ponad czterdziestodniowym rejsie okrętowi udało się wejść do bazy Rosyth na wybrzeżu Wielkiej Brytanii. "Orzeł" został przydzielony do Drugiej Flotylli Okrętów Podwodnych w Rosyth. Zimą okręt wychodził wielokrotnie na patrole i służbę konwojową. 8 kwietnia 1940 roku zatopił niemiecki transportowiec wojskowy "Rio de Janeiro", przewożący żołnierzy i sprzęt wojskowy, czym przyczynił się do zdemaskowania przygotowywanej przez Hitlera inwazji na Norwegię. 23 maja 1940 roku załoga ORP "Orzeł" wypłynęła na swój kolejny patrol na Morze Północne. Z tego rejsu jednostka już nie wróciła. Los okrętu i jego załogi pozostaje nieznany. 

(mal)