"Polacy mają zakodowane bycie sługami" - tak miał mówić niemiecki przedsiębiorca Hans G. według świadka Natalii Nitek. Przed Sądem Rejonowym w Wejherowie (Pomorskie) odbyła się druga rozprawa w procesie przedsiębiorcy oskarżonego o znieważenie pięciu pracowników swojej firmy.

Hansa G., podobnie jak podczas rozpoczęcia procesu 26 stycznia, nie było w piątek w sądzie. Reprezentował go adwokat Piotr Malach.

Cudzoziemca oskarżono o popełnienie pięciu przestępstw z art. 216 kodeksu karnego (zagrożonego karą od grzywny do ograniczenia wolności - PAP), dotyczącego znieważenia słowami powszechnie uznanymi za obelżywe. Według prokuratury, Hans G. używał wobec pracowników takich zwrotów jak: "Jesteście idioci", "Polaczki", "Scheisse Polaken".

Ponadto niemieckiemu biznesmenowi zarzucono "grożenie jednej z pokrzywdzonych (Natalii Nitek, którą Hans G. miał też znieważać słowami - PAP) popełnieniem przestępstwa przeciwko życiu, przy czym groźba ta wzbudziła u pokrzywdzonej uzasadnioną obawę jej spełnienia". 

Według prokuratury, do tych zdarzeń dochodziło w okresie od czerwca 2015 r. do stycznia 2016 r. w Dębogórzu (Pomorskie) w siedzibie firmy Hansa G. (zakład produkuje stojaki reklamowe - PAP).

"Odpowiadał mi, że jesteśmy dla niego tanią siłą roboczą"

Na piątkowej rozprawie Natalia Nitek kontynuowała zeznania, odpowiadała na pytania prokuratora i obrońcy.

Pytałam wielokrotnie Hansa G., co robi w Polsce, skoro ma tak negatywne zdanie o Polakach. Odpowiadał mi, że jesteśmy dla niego tanią siłą roboczą. Kiedy jeden z pracowników dygał przed nim, to mówił mi śmiejąc się: "Zobacz, jesteście tacy służalczy, macie zakodowane bycie sługami". Tłumaczył mi też, że angielskie słowo określające Słowian (Slavs - PAP) przypomina mu angielskie slaves, czyli niewolnicy. Twierdził nawet, że ja na pewno nie jestem rdzenną Polką, skoro tak mu się przeciwstawiam - zeznała świadek.

Obrońca oskarżonego pytał byłą pracownicę przedsiębiorstwa Hansa G., czy nie ma fobii antyniemieckiej i dlaczego sama nie zwolniła się wcześniej z pracy, skoro miało w niej dochodzić do znieważania podwładnych.

Nie mam żadnego problemu z Niemcami. Zgłosiłam się przecież do tej firmy, wiedząc, że jej właściciel jest Niemcem. Lubię język niemiecki, uczyłam się go w szkole i miałem nadzieję na podszkolenie tych umiejętności. Zdecydowałam się dalej pracować, bo nie miałam w tym czasie na oku żadnej innej pracy; a po drugie uznałam, że to jest moja rola, aby coś zrobić w miejscu, gdzie szerzone są nazistowskie hasła. Wierzyłam, że moje rozmowy coś zmienią w Hansie G. - mówiła przed sądem Nitek.

Przyznała, że agresja słowna niemieckiego przedsiębiorcy wzrosła, kiedy dowiedział się, że Nitek kandyduje na posła z listy Prawa i Sprawiedliwości. Mówił np., że gdyby wiedział, że ze mnie taki "pisior", to by podczas rekrutacji nie przyjął mnie do pracy - dodała.

Kiedy w firmie było już naprawdę źle, to zdecydowałam się nagrywać Hansa G. (za pomocą dyktafonu w telefonie komórkowym - PAP). Bardzo bałam się jego reakcji, gdyby się o tym dowiedział. Nie jestem też przyzwyczajona, żeby kogokolwiek nagrywać, to jest jednak przekroczenie pewnej granicy. Ale też wiedziałam, że skoro inni pracownicy nie reagują na to, co mówi Hans G., to ja muszę zebrać dowody, które będą niepodważalne, na wypadek, gdyby sprawa trafiła do sądu - tłumaczyła.

Kobieta dokonała ośmiu nagrań. Dziś żałuję, że zaczęłam go nagrywać tak późno, bo takich nagrań wskazujących na poglądy Hansa G. i traktowanie pracowników, byłoby znacznie więcej - oświadczyła.

Następną rozprawę wyznaczono na 16 marca.

Miał mówić, że zabiłby wszystkich Polaków

Sprawę nagłośniono w programie pt. "Otwartym tekstem" w Telewizji Republika wyemitowanym 17 marca 2016 r. W audycji zaprezentowano wykonane z ukrycia nagrania, na których (w tłumaczeniu z angielskiego dokonanym przez telewizję) niemiecki przedsiębiorca mówi m.in. "Nienawidzę Polaków, nie to, że ich nie lubię, nienawidzę ich. Oni wszyscy są cwelami i idiotami. Lepiej jest w Afryce. Jesteście gównem". "Tak, jestem! Jestem hitlerowcem! To wina tego kraju (Polski), że taki jestem" - miał też mówić biznesmen. "Zabiłbym wszystkich Polaków. Nie miałbym z tym problemu" - słychać też na nagraniu.

Początkowo, śledztwo prokuratury dotyczyło publicznego propagowania ustroju faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa lub nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych, a także przestępstwa z art. 257 k.k. związanego z publicznym znieważaniem grupy ludności lub pojedynczych osób z powodu ich przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej, które to może wiązać z karą do trzech lat więzienia.

Ostatecznie, prokuratura nie postawiła Hansowi G. zarzutu z art. 257 k.k., ponieważ do czynów oskarżonego nie dochodziło w miejscu publicznym.

Hans G. nie przyznał się do winy i złożył podczas śledztwa wyjaśnienia.

Proces, którego toczy się przed sądem wejherowskim, to nie jedyna sprawa sądowa biznesmena z Niemiec.

W styczniu 2017 r. przed Sądem Okręgowym w Gdańsku rozpoczął się proces cywilny o naruszenie dóbr osobistych przeciwko Hansowi G. z powództwa b. pracownicy jego firmy Natalii Nitek. Powódka domaga się od obywatela Niemiec przeprosin oraz zadośćuczynienia w kwocie 150 tys. zł. Jednocześnie, w pozwie wzajemnym Hans G. żąda od swojej b. pracownicy przeprosin i wpłaty 10 tys. zł na konto WOŚP. Proces trwa, najbliższe rozprawy zaplanowano w marcu.

(m)